Moje robótki - blog o wyszywaniu, szydełkowaniu, papierowej wiklinie, kartkach okolicznościowych oraz o ogródku i urokach natury.
Strony
▼
poniedziałek, 25 września 2006
Kolory, kolory, kolory...
Dziś był jeden z pięknych słonecznych dni początku jesieni.
Mam nadzieję, że cała jesień będzie tak piękna - ciepła i słoneczna.
To są jednak moje skromne marzenia, a jak będzie naprawdę - czas pokaże.
Wracając do dzisiejszego dnia, a właściwie popołudnia.
Minęło ono pod znakiem prac w ogródku - zgrabianie liści, przycinanie uschniętych roślin - po przekwitnieniu, itp. ...
Oczywiście nie obyło się bez cyknięcia paru fotek.
Jabłka nie są jeszcze dojrzałe, choć wyglądają ślicznie w promieniach zachodzącego słońca.
Sporo owoców zostało uszkodzonych przez letni grad i teraz spadają ze śladami gnicia, ale trochę zostało - będą do schrupania.
Robiąc porządki wśród kwiatów zobaczyłam coś, co zwykle oglądamy wczesną wiosną.
Widok jest fantastyczny.
Po prostu - ANOMALIA W PRZYRODZIE!!!
Roślina zmienia już kolor liści na jesienny. Później liście te opadną.
Między liśćmi zauważyłam kwiatki żółciutkie i tak świeże barwą jak na wiosnę.
Roślina ta, to... FORSYCJA!!!
Inna ciekawostka, która zwróciła moją uwagę, to aksamitki drobnolistne.
Zwykle mają one odcienie w kolorystyce żółto-pomarańczowo-brązowej w danej sadzonce.
W tym jednak przypadku, z jednej sadzonki, na kilku rozgałęzieniach pojawiły się kwiatki o trzech różnych barwach - 2 kwiatki żółte, 1 - jasnopomarańczowy i pozostałe ciemnopomarańczowe.
Jeszcze nie wszystkie pączki rozwinęły się, więc ciekawe - co też zobaczę w tym miejscu za parę dni?
piątek, 15 września 2006
Jakże ten czas leci... za szybko...
Mogłabym powiedzieć
krótko - za szybko!
Wczoraj wieczorem, coś mi kazało spojrzeć na szpaltę z archiwum.
Na pierwszej pozycji jest WRZESIEŃ 2005.
Zajrzałam więc do moich pierwszych notatek i okazało się, że
Zaczynałam pisać wiedząc tylko tyle, że chcę się dzielić tym, co lubię i potrafię zrobić własnoręcznie.
Zastanawiałam się, czy blog robótkowy zainteresuje kogokolwiek.
Odwiedzając inne blogi - nierobótkowe, widziałam ogromne ilości komentujących i byłam pod wielkim wrażeniem.
Nie przypuszczałam, że moje pisanie spotka się z dużym zainteresowaniem.
Bardzo dużo osób odwiedzających mnie nie komentuje notatek, nie pozostawia śladu niestatystycznego.
Niektóre osoby zamiast komentować, piszą maile, w których utwierdzają mnie, że słusznie zrobiłam zakładając tego typu bloga.
W ciągu minionego roku spotkałam tu, na bloxie, mnóstwo sympatycznych osób a nawet zawiązałam przyjaźnie.
Będzie mi przypominać o pierwszym roku blogowania i przebywania a Wami.
Wczoraj wieczorem, coś mi kazało spojrzeć na szpaltę z archiwum.
Na pierwszej pozycji jest WRZESIEŃ 2005.
Zajrzałam więc do moich pierwszych notatek i okazało się, że
rok temu, o godz.11.24 "urodziłam
się".
Fakt - jak ten czas
leci!!!Zaczynałam pisać wiedząc tylko tyle, że chcę się dzielić tym, co lubię i potrafię zrobić własnoręcznie.
Zastanawiałam się, czy blog robótkowy zainteresuje kogokolwiek.
Odwiedzając inne blogi - nierobótkowe, widziałam ogromne ilości komentujących i byłam pod wielkim wrażeniem.
Nie przypuszczałam, że moje pisanie spotka się z dużym zainteresowaniem.
Bardzo dużo osób odwiedzających mnie nie komentuje notatek, nie pozostawia śladu niestatystycznego.
Niektóre osoby zamiast komentować, piszą maile, w których utwierdzają mnie, że słusznie zrobiłam zakładając tego typu bloga.
W ciągu minionego roku spotkałam tu, na bloxie, mnóstwo sympatycznych osób a nawet zawiązałam przyjaźnie.
Wszystkim odwiedzającym mnie,
dziękuję za odwiedziny.
Komentującym - za komentarze.
Mailującym - za sympatyczne listy.
dziękuję za odwiedziny.
Komentującym - za komentarze.
Mailującym - za sympatyczne listy.
Serdecznie zapraszam na ciąg dalszy...
Aby upamiętnić te
"urodziny" jeszcze wczorajszego wieczoru zaczęłam, a dziś rano
skończyłam serweteczkę (średnica 16
cm), która będzie leżała na moim nocnym stoliku.Będzie mi przypominać o pierwszym roku blogowania i przebywania a Wami.
wtorek, 12 września 2006
Tydzień calkiem zwariowany
Miałam taki zakręcony tydzień, że nim się obejrzałam - czas gdzieś mi
uciekł.
Nie wiem tak do końca, czy ten czas dobrze spożytkowałam, czy po prostu przetrwoniłam.
Miałam dwa wyjazdy, z których jeden to był smutny obowiązek.
Drugi wyjazd łączył się z przyjemnymi odwiedzinami nowego, maluśkiego życia.
Pozostałe dni upłynęły na przetwarzaniu tego, co jeszcze pozostało do przetworzenia oraz na "łapaniu" pogody odpowiedniej do wykonania późnoletnich albo inaczej wczesnojesiennych prac ogrodowych.
Wieczory były oczywiście robótkowe, bo inaczej być nie może.
Robótka, na którą uparłam się, idzie w ślimaczym tempie - mogę ją robić tylko i wyłącznie przy dobrym świetle dziennym. Zrobię ją na pewno, choć ze sporym opóźnieniem.
W związku z tym, przy świetle sztucznym, zrobiłam "łapki" do chwytania gorących garnków.
Ostatnia - sześciokątna - jest na ukończeniu.
Dwie z wykonanych "łapek" przejdą w inne ręce, ponieważ kolorystyka kuchni obdarowanej osoby jest podobna do mojej.
Mam zamiar wykonać jeszcze dwie "łapki" w innej kolorystyce, odpowiedniej do kuchni kolejnej obdarowanej osoby.
Jednak dzisiejszy wieczór (rocznica ślubu) poświęcam mężowi i wspomnieniom tego dnia sprzed (...) lat.
Nie wiem tak do końca, czy ten czas dobrze spożytkowałam, czy po prostu przetrwoniłam.
Miałam dwa wyjazdy, z których jeden to był smutny obowiązek.
Drugi wyjazd łączył się z przyjemnymi odwiedzinami nowego, maluśkiego życia.
Pozostałe dni upłynęły na przetwarzaniu tego, co jeszcze pozostało do przetworzenia oraz na "łapaniu" pogody odpowiedniej do wykonania późnoletnich albo inaczej wczesnojesiennych prac ogrodowych.
Wieczory były oczywiście robótkowe, bo inaczej być nie może.
Robótka, na którą uparłam się, idzie w ślimaczym tempie - mogę ją robić tylko i wyłącznie przy dobrym świetle dziennym. Zrobię ją na pewno, choć ze sporym opóźnieniem.
W związku z tym, przy świetle sztucznym, zrobiłam "łapki" do chwytania gorących garnków.
Wykonałam dwie jednakowe - w ukośne paski oraz jedną ośmiokątną.
Ostatnia - sześciokątna - jest na ukończeniu.
Dwie z wykonanych "łapek" przejdą w inne ręce, ponieważ kolorystyka kuchni obdarowanej osoby jest podobna do mojej.
Mam zamiar wykonać jeszcze dwie "łapki" w innej kolorystyce, odpowiedniej do kuchni kolejnej obdarowanej osoby.
Jednak dzisiejszy wieczór (rocznica ślubu) poświęcam mężowi i wspomnieniom tego dnia sprzed (...) lat.
niedziela, 3 września 2006
Dobry pod każdym względem...
Smaczny i szybki w przygotowaniu - to plusy. Minusów nie zauważyłam
Można go robić na trzy sposoby i w każdym przypadku otrzymamy inny smak, ze względu na zastosowane mięso. Z kurczaka i indyka smakuje podobnie.
Natomiast podawać można w każdym przypadku z czymś innym.
Tu również zmieniają się walory smakowe. Bowiem ten sam gulasz inaczej smakuje z ziemniakami, inaczej z ryżem i zupełnie inaczej z makaronem.
Ile zatem mamy kombinacji?
Ja najczęściej przyrządzam gulasz z indyka i podaję go z ryżem lub makaronem.
Gulasz z indyka lub kurczaka, ewentualnie...
Składniki:50 dag mięsa kurczaka lub indyka (najlepiej piersi), ewentualnie mięsa wieprzowego (szynka),
duża cebula,
4 łyżki oleju roślinnego,
łyżka masła,
szklanka bulionu warzywnego,
3 papryki (zielona, żółta i czerwona),
2 pomidory,
mała puszka lub ½ dużej puszki kukurydzy konserwowej,
2 łyżki lub malutka puszka koncentratu pomidorowego,
sól, pieprz (biały),
łyżeczka ostrej papryki w proszku lub pół łyżeczki przyprawy chili,
po szczypcie tymianku, oregano i bazylii.
Wykonanie:
Mięso pokroić w drobną kostkę. Oprószyć solą i pieprzem, odstawić na pół godz. do lodówki.
Cebulę pokroić w półkrążki.
Papryki umyć, oczyść z gniazd nasiennych i pokroić w cienkie paski.
Pomidory sparzyć, zdjąć skórki i pokroić na kawałki.
Kukurydzę odsączyć z zalewy.
Rozgrzać w rondlu 3 łyżki oleju i masło i podsmażyć mięso na dużym ogniu.
Na patelni rozgrzać łyżkę oleju i zeszklić na nim cebulę.
Podsmażoną cebulę dodać do mięsa, wlać bulion i wszystko zagotować.
Po krótkiej chwili gotowania dodać do mięsa paprykę, kukurydzę, pomidory, koncentrat pomidorowy oraz zioła.
Ponownie zagotować, po czym przykryć i dusić na małym ogniu około 30 minut (mięso wieprzowe ok. 40 min.)
Pod koniec gotowania gulasz doprawić solą, pieprzem i chili.
Gulasz powinien być pikantny.
Podawać z ryżem, bądź ziemniakami, bądź makaronem.
Można stosować jako dodatki, surówki z kapusty wszelakiej.
Smacznego!!!
piątek, 1 września 2006
Przełamuję niechęć do szydełka
Robótka z nitki poliestrowej posuwa się w ślimaczym tempie.
Co zrobię jeden rządek, to odkładam, bo się wkurzam na tę nitkę.
Jest taka sztywna i śliska, ale spodobała mi się, więc się nie poddam.
Uparta jestem jak kozioł. Jestem zodiakalnym Koziorożcem, więc "z upartością mi do twarzy" ha, ha, ha.
Gdy oczko spadnie z szydełka, to od razu spruje się kilka poprzednich. Muszę wtedy dopruć do miejsca zaczepienia i liczyć oczka od nowa.
Oj przedłuży się czas zakończenia tej robótki, ale mam nadzieję, że mój upór opłaci się.
Równolegle do tej robótki, robię bluzeczkę na drutach.
Ta robótka posuwa się zdecydowanie szybciej.
Aby przełamać niechęć do tej szydełkowej robótki, zrobiłam małą odskocznię.
Wykonałam z grubszego kordonka małe praktyczne coś.
Często jeżdżę samochodem. Do tej pory miałam inny telefon komórkowy, który leżał gdzieś "pod ręką", a gdy zadzwonił, to trzeba było zatrzymać się gdzieś, albo zadzwonić później.
Niedawno mąż kupił mi nową komórkę z aparatem i zestawem słuchawkowym.
Teraz telefon kładę w pojemniku na napoje, a kabelek przypinam w okolicy ramienia.
Gdy zadzwoni telefon, wystarczy tylko włożyć słuchawkę do ucha i bez przerywania jazdy, bez rozpraszania, odebrać rozmowę.
Jednak takie umieszczanie telefonu nie jest do końca wygodne i kabelek pałęta się w okolicy dźwigni zmiany biegów.
Pomyślałam, że zrobię taką zawieszkę do powieszenia na szyi.
Coś w stylu smyczy na klucze.
Jak pomyślałam - tak zrobiłam.
Oto mój osobisty patent w kilku migawkach.
1. Początek - musi być pęknięcie na wtyczkę
2. Okienka na klawiaturę są potrzebne, gdyby zaszła konieczność skorzystania z nich (na postoju lub na spacerze).
3. Okienko na joystik też jest bardzo potrzebne.
4. W tylnej ściance nieodzowne jest okienko na oczko obiektywu.
5. Etui w pełnej krasie - tadaaaam!
To zrobiłam w wolnej chwili smażąc dżem z borówki amerykańskiej, którą mam w
ogródku w ilości krzewów - sztuk 2.
Z 1,5 kg owoców + 0,5 kg cukru, wyszło mi 5,5 słoiczka (300-gramowego) dżemiku.
Smakowitego dżemiku, ponieważ zawartość z pół słoiczka została skonsumowana w ramach smakowania.
Co zrobię jeden rządek, to odkładam, bo się wkurzam na tę nitkę.
Jest taka sztywna i śliska, ale spodobała mi się, więc się nie poddam.
Uparta jestem jak kozioł. Jestem zodiakalnym Koziorożcem, więc "z upartością mi do twarzy" ha, ha, ha.
Gdy oczko spadnie z szydełka, to od razu spruje się kilka poprzednich. Muszę wtedy dopruć do miejsca zaczepienia i liczyć oczka od nowa.
Oj przedłuży się czas zakończenia tej robótki, ale mam nadzieję, że mój upór opłaci się.
Równolegle do tej robótki, robię bluzeczkę na drutach.
Ta robótka posuwa się zdecydowanie szybciej.
Aby przełamać niechęć do tej szydełkowej robótki, zrobiłam małą odskocznię.
Wykonałam z grubszego kordonka małe praktyczne coś.
Często jeżdżę samochodem. Do tej pory miałam inny telefon komórkowy, który leżał gdzieś "pod ręką", a gdy zadzwonił, to trzeba było zatrzymać się gdzieś, albo zadzwonić później.
Niedawno mąż kupił mi nową komórkę z aparatem i zestawem słuchawkowym.
Teraz telefon kładę w pojemniku na napoje, a kabelek przypinam w okolicy ramienia.
Gdy zadzwoni telefon, wystarczy tylko włożyć słuchawkę do ucha i bez przerywania jazdy, bez rozpraszania, odebrać rozmowę.
Jednak takie umieszczanie telefonu nie jest do końca wygodne i kabelek pałęta się w okolicy dźwigni zmiany biegów.
Pomyślałam, że zrobię taką zawieszkę do powieszenia na szyi.
Coś w stylu smyczy na klucze.
Jak pomyślałam - tak zrobiłam.
Oto mój osobisty patent w kilku migawkach.
1. Początek - musi być pęknięcie na wtyczkę
2. Okienka na klawiaturę są potrzebne, gdyby zaszła konieczność skorzystania z nich (na postoju lub na spacerze).
3. Okienko na joystik też jest bardzo potrzebne.
4. W tylnej ściance nieodzowne jest okienko na oczko obiektywu.
5. Etui w pełnej krasie - tadaaaam!
Z 1,5 kg owoców + 0,5 kg cukru, wyszło mi 5,5 słoiczka (300-gramowego) dżemiku.
Smakowitego dżemiku, ponieważ zawartość z pół słoiczka została skonsumowana w ramach smakowania.