Jak ja nie lubię jesiennych chłodów!!!
Jestem stworzeniem wybitnie ciepłolubnym, ale bez przesady.
Najlepiej funkcjonuje mi się w temperaturach 20-27o C.
Ostatnie dwa tygodnie, to wyrwany kawałek mojego normalnego życia.
Najpierw przewiało mnie podczas prac działkowych, w związku z czym miałam
usztywniony kręgosłup i problem z siedzeniem, więc trudno było mi usiedzieć
przy komputerze dłużej 10-15 minut.
Gdy już wydawało się, że kręgosłup robi się "normalny", to oko zalało
się krwią (coś tam pękło) i znów były ograniczenia w kontaktach z ukochanym
kompusiem.
Na koniec dochodzenia oka "do siebie" przypętał się katar
i patrzenie w monitor było utrudnione, ponieważ łzy były nieubłagane
- leciały, gdy tylko spojrzałam w oświetlony ekranik.
Było, minęło i mam nadzieję, że nie prędko takie problemy pojawią się przy
mnie ponownie.
Jedno, co w tych perypetiach wyszło na dobre, to możliwość robienia na
drutach w pozycji półleżącej lub (później) siedzącej.
Ponieważ przy robieniu na drutach prawie nie patrzę na robótkę, więc problemy
związane z oczami nie przeszkadzały mi.
Natomiast robótki szydełkowe i krzyżykowe może nie "w kąt", ale
na pewno przeszły na dalszy plan, a przecież Święta "za pasem".
Ostatnio robiłam tylko na drutach i w najbliższych planach mam
kolejne robótki na drutach, ponieważ nie tylko Święta, ale i zima już
coraz bliżej.
Szaliki i czapki są na pierwszym miejscu w zapotrzebowaniach moich bliskich.
Myślę, że drobne ozdoby świąteczne zdążę zrobić między kolejnymi szalikami,
czapkami i rękawiczkami.
Moje robótki - blog o wyszywaniu, szydełkowaniu, papierowej wiklinie, kartkach okolicznościowych oraz o ogródku i urokach natury.
Strony
▼
wtorek, 31 października 2006
środa, 18 października 2006
Wspomnienie szydełkowe...
Zawsze przy sezonowym przekładaniu rzeczy
w szafach, natrafiam na coś, co przywraca wspomnienia.
Tak było i teraz.
W zawartości mojej szafy leżą sobie cichutko i nie wadzą nikomu - chusteczki z szydełkową koronką.
Nie są to jedyne tego typu chusteczki, ale przecież wszystkich nie będę tu demonstrować (mało miejsca).
Robiłam je ... lat temu, gdy często podróżowałam pociągiem z miasta A do miasta B i z powrotem.
Podróże te związane były ze studiowaniem.
Ale ja przecież o chusteczkach...
Robiłam je szydełkiem, które dostałam od Babci.
Na szydełku jest napis: Geschützt No 11.
Jest też wygrawerowana głowa orła w promykach.
Szydełko jest bardzo cieniutkie.
Tkanina na chusteczki, to batyst - bardzo delikatny.
Nici, z których powstawały koronki również były cieniutkie.
Dziś nawet w okularach miałabym problem z wykonaniem takiej robótki.
Dlatego moje ulubione szydełko (bardzo aktywne w minionych latach) teraz odpoczywa.
Gdy czasem na nie spoglądam (z sentymentem) - przypominają mi się czasy naszej "współpracy".
W zawartości mojej szafy leżą sobie cichutko i nie wadzą nikomu - chusteczki z szydełkową koronką.
Nie są to jedyne tego typu chusteczki, ale przecież wszystkich nie będę tu demonstrować (mało miejsca).
Robiłam je ... lat temu, gdy często podróżowałam pociągiem z miasta A do miasta B i z powrotem.
Podróże te związane były ze studiowaniem.
Ale ja przecież o chusteczkach...
Robiłam je szydełkiem, które dostałam od Babci.
Na szydełku jest napis: Geschützt No 11.
Jest też wygrawerowana głowa orła w promykach.
Szydełko jest bardzo cieniutkie.
Tkanina na chusteczki, to batyst - bardzo delikatny.
Nici, z których powstawały koronki również były cieniutkie.
Dziś nawet w okularach miałabym problem z wykonaniem takiej robótki.
Dlatego moje ulubione szydełko (bardzo aktywne w minionych latach) teraz odpoczywa.
Gdy czasem na nie spoglądam (z sentymentem) - przypominają mi się czasy naszej "współpracy".
środa, 11 października 2006
Grzybobranie krzyżykowe
Nie znaczy to, że nie stosuję ich w mojej kuchni.
Zawsze mam świeże lub suszone grzybki "podrzucane" mi przez znajomych grzybiarzy lub kogoś z rodzinki.
Żeby tak całkowicie nie odwyknąć od widoku grzybków, zabrałam się za dokończenie jednej z robótek krzyżykowych (o których pisałam wcześnie) - znalezionych przy okazji przekładania rzeczy w szafie.
Jest skończona i prezentuje się całkiem fajnie.
Tak się rozkręciłam, że zrobiłam jeszcze inne grzybki.
Z tymi jeszcze muszę "powalczyć" - wyprać, wyprasować i oprawić (jak te powyżej).
środa, 4 października 2006
Co by tu zrobić...
Niekiedy lenistwo sprawia, że wpadamy na ciekawe pomysły.
Tak też było ze mną.
Miałam dziś ogromnego lenia, pewnie to wpływ szaroburej aury. Mglisto, dżdżysto i zimno.
Nie chciało mi się iść do sklepu - mam wolne.
Obiadu wczoraj narobiłam tyle, że jeszcze na dziś wystarczy, tylko dodatek inny będzie - z zapasów piwnicznych.
Natomiast moje myślenie krążyło wokół pytania - co na kolację???
Zrobiłam przegląd lodówki i nie tylko...
Z tego, co znalazłam wykombinowałam sałatkę ze śledzikiem w tle.
Podoba mi się to określenie, więc tak ją nazwę.
Sałatka
ze śledzikiem w tle
Składniki:ze śledzikiem w tle
1 tacka (200g) filetów śledziowych (Matjasy korzenne)
4 średnie ziemniaki
3 jajka
mała puszka kukurydzy
1 duża cebula
natka pietruszki
2 małe ogórki kiszone
2 jabłka
2 łyżki śmietany
2 łyżki majonezu
sól i pieprz
Wykonanie:
Ziemniaki ugotować w mundurkach i obrać po ostudzeniu.
Jajka ugotować i obrać z łupinek.
Śledzie oraz kukurydzę osączyć z zalewy.
Jabłka obrać i usunąć gniazda nasienne.
Ziemniaki, jajka, śledzie, jabłka, ogórki i cebulę pokroić w kostkę.
Do pokrojonych składników dodać kukurydzę i posiekaną natkę pietruszki.
Do wszystkiego dodać śmietanę i majonez. Następnie dodać soli i pieprzu do smaku.
Wszystkie składniki dokładnie wymieszać.
Naczynie z sałatką owinąć folią i wstawić do lodówki.
Smacznego!!!
Muszę przyznać, że na świeżo jest smaczna, więc po schłodzeniu i
"przegryzieniu się" składników (wieczorkiem na kolację) będzie
smaczniejsza.