Prezentując bransoletki w drugim blogu (klik), wspomniałam, że o pelargoniach napiszę tutaj.
Dzisiaj u mnie dość pochmurno, ale jest dość ciepło i to jest taki krótki odpoczynek od upałów, bo jutro upał wraca.
Tymi upałami jestem zmęczona, bo choć lubię ciepło, to nie lubię gorąca i i wysokiej wilgotności, bo to mnie osłabia i przyprawia o ból dłoni.
Przykro patrzeć na działkowe rośliny, które mimo podlewania marnieją w oczach.
Wracając do pelargonii, które mam na balkonie.
W ubiegłym roku kupiłam sadzonki, posadziłam w wielkich donicach i cieszyły moje oczy do późnych dni jesiennych.
Po przekwitnieniu, usunęłam resztę przekwitniętych kwiatów i zostawiłam jeszcze zielone liście.
Przestałam podlewać rośliny i pozostawiłam je w tych donicach na balkonie, na okres zimowy.
Nie ocieplałam donic, ponieważ moim zamiarem było z wiosną usunąć rośliny, wymienić ziemię i posadzić nowe kwiaty.
Zima okazała się mało zimowa, kilka razy przytrafiły się słabe mrozy i przymrozki, śniegu nie było, a jak coś z nieba poprószyło, to za chwilę tych niewielu płatków już nie było.
Liście pelargonii cały czas były zielone, więc dwa - trzy razy podlałam rośliny chyba intuicyjnie.
Z wiosną pelargonie zaczęły wypuszczać młode listki, więc pomyślałam, nic nie stoi na przeszkodzie przekonać się, co będzie dalej. Zawsze mogę zrobić to, co zamierzałam wcześniej.
Wyczyściłam rośliny z uschniętych i starych liści i obserwowałam...
Pod koniec lutego pisząc o pojawiających się wiosennych kwiatach na działce, pokazałam pelargonie z nowymi liśćmi.
Przypomnę fotkę.
Patrząc poczynania roślin, zaczęłam systematyczne podlewanie, przy czym co drugi raz dodawałam nawóz do pelargonii.
Przyszła pora kwitnienia i rośliny pokazały pierwsze kwiaty.
Tak wyglądały w połowie czerwca - trochę kwiatów i mnóstwo pąków.
Tutaj widać lepiej właściwą kolorystykę kwiatków.
Tak prezentowały się pelargonie pod koniec czerwca
A tak wyglądały w połowie lipca.
W nieco mniejszej donicy mam pelargonie w kolorze łososiowym.
Te rozpoczęły kwitnienie nieco później, ale donica też pełna kwiatów.
Teraz pelargonie jeszcze kwitną, ale kwiatów jest coraz mniej i nowych pączków też mniej.
Będę próbować w podobny sposób przechować je przez zimę, bo pewnie zimy w wydaniu mroźnym i śnieżnym przechodzą u nas do historii.
Czas pokaże, jak to będzie.
piękna pelargonia, ja nie mam ręki do kwiatów niestety. Upały chyba dają się wszysztkim we znaki, dzisiaj było okropnie
OdpowiedzUsuńEvi - dziękuję :)
Usuńnie nie wszystkie kwiaty chcą słuchać. :)))
Pozdrawiam ciepło.
Takie zimowanie pelargonii, to bardzo stary sposób, znany naszym prababkom. Gdy pracowałam w centrum ogrodniczym, robiłyśmy tak samo. Wystarczyło mieć jedno z pomieszczeń nieogrzewane. A 20 lat temu jeszcze zimy mroźne były!
OdpowiedzUsuńPięknie te Twoje pelasie kwitną! :-))))
Macham!
Fuscilo - dziękuję :)
UsuńZnam ten sposób, bo Babcia tak robiła, ale ja je zostawiłam na balkonie i to mnie zadziwiło, że jednak przetrwały.
Ja bym zmarzła. :)))))))))
Pozdrawiam ciepło.
Przepiękne! Ja co roku zostawiam pelargonie na "zimowanie", a na wiosnę jak zaczynają się zazieleniać - ułamuję odgałęzienia i po prostu wsadzam do ziemi i często podlewam. Wszystkie bez problemu się ukorzeniają i co roku mam coraz więcej pelargonii :).
OdpowiedzUsuńMałgosiu - dziękuję :)
UsuńNo tak, z tym, że ja je zostawiłam w donicach, nie wyjmowałam, choć kiedyś chciałam skorzystać z tej metody.
Pozdrawiam ciepło.
Piękne są:) u mnie w tym roku, nawet kwiaty rosną słabo, co mnie lekko denerwuje, choć nie tak jak słabe plony
OdpowiedzUsuńReniu - dziękuję :)
UsuńU mnie najlepiej rozwinęły się pelargonie, działkowe kwiaty słabo rosną, ale widzę, że przycięte po kwitnieniu róże mają sporo pąków.
Pozdrawiam ciepło.
Moja mama podobnie robi... i też co roku może cieszyć się donicami pełnymi kwitnących kwiatów :-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :-)
Kasiu - dziękuję :)
UsuńStosowane są różne sposoby przechowania pelargonii, ale ja je potraktowałam po macoszemu, a one tak pięknie mi się odwdzięczyły. :)
Pozdrawiam ciepło.
Piękne Twoje pelargonie.Ja urywam kawałek i wsadzam do doniczki, jesienią zabieram do domu a w lutym pobieram z krzaczka szczepki do skrzynki.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńUrszulo - dziękuję :)
UsuńTeż dobra metoda. :)
Pozdrawiam ciepło.
Pięknie Ci kwitną :).
OdpowiedzUsuńTeż mama sporo pelargonii na balkonie i może też spróbuję je przezimować...
Tak jak Ty co roku wyrzucałam kwiaty i kupowałam nowe.
Raeszko - spróbuj.
UsuńJa postanowiłam powtórzyć metodę "po macoszemu". :)
Pozdrawiam ciepło.
Ja też przechowałam pelargonie przez zimę ale nie zadbałam o nie na wiosnę jak Ty i nie są tak ładne, choć kwitną. W tym roku spróbuję ponownie.
OdpowiedzUsuńZ tymi mniej lub bardziej zimowymi zimami to różnie bywa. W latach kiedy chodziłam do liceum zimy były tak ciepłe, że nie padał śnieg wogóle a ja biegałam w półbutach całą zimę. Ale już w czasach studenckich śnieg powrócił - w jednym roku zaczęło padać w połowie października i tak padał ten śnieg do połowy kwietnia. Choć trzeba też mieć na względzie globalne ocieplenie i zmiany klimatu.
Pozdrawiam serdecznie!
Motylek
Motylku - są różne szkoły przechowywania pelargonii, ale ja już mam własny sposób, chyba, że przyjdzie nieoczekiwanie sroga zima.
UsuńW mojej okolicy zimy ostatnio bardziej przypominają jesień zmieszaną z wiosną niż właściwą zimę.
Globalne ocieplenie robi swoje, a ludzie niewiele, by zjawisko ograniczyć.
Pozdrawiam ciepło.
Pięknie zakwitły! Pelargonie są wytrzymałe i znoszą niewielki mróz, jednak dużych nie przetrwają. Trzeba obserwować prognozy i w razie potrzeby przenieść w cieplejsze miejsce :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Anno - dziękuję :)
UsuńWłaśnie u mnie zimy są łagodne, więc metodę powtórzę.
Pozdrawiam ciepło.
Pelargonie to wspaniała ozdoba balkonu. Piękne są te łososiowe.
OdpowiedzUsuńSerdeczności posyłam.
Małgosiu - dziękuję :)
UsuńPozdrawiam ciepło.
Ale pięknie zakwitły , widać tak miało być . Myślę że w przyszłym roku znowu zakwitną ale kwiatów będzie mniej i będą mniejsze. Trzymam kciuki za powodzenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Aniu dziękuję :)
UsuńW zeszłym roku po kupieniu sadzonek i posadzeniu, nie było tylu kwiatów, więc może nie będzie tak źle. Przekonamy się za rok :)
Pozdrawiam ciepło.
Bardzo lubię pelargonie i też swoje zimuje,ale w domu i w oknie na klatce schodowej.Te druga odmianę też posiadam w kolorze takim jak Twój i w czerwonym. Natomiast interesują mnie te z pierwszego zdjęcia. Jeśli zdjęcie nie kłamie to jakaś inna odmiana. O niższym pokroju i mniejszych listkach i kwiatkach. Chyba takich nie spotkałam jeszcze.
OdpowiedzUsuńNinko - jak widać na zbliżeniu - są one różowe z ciemnym środkiem.
UsuńPokombinuję z sadzonką. :)
Pozdrawiam ciepło.
Boski widok na tak ukwieconą donicę. :)
OdpowiedzUsuńViolko - dziękuję :)
UsuńPozdrawiam ciepło.
Wspaniale kwitną Twoje peralgonie. Trzeba mieś dobrą rękę aby tak pięknie rosły kwiaty, zwłaszcza przy tak upalnej pogodzie. Zazdroszczę tak ukwieconego balkonu:)
OdpowiedzUsuńUściski słoneczne.
K.
Xgalaktyko - dziękuję :)
UsuńNie wszystkie kwiaty słuchają mojej ręki :)))
Pelargonie stoją od strony północno wschodniej, więc od godz. 10-11 nie są narażone na ostre słońce.
Pozdrawiam ciepło.