Mój Ktosiu w okresie wiosennym, letnim i jesiennym zawsze ma zajęcie na
działce, ale gdy jest dzień deszczowy, to raczej szuka zajęcia w domu -
bezczynność Go denerwuje.
Wykorzystując niepogodę zrobił dwa małe dodatki do kuferków wykonanych dużo
wcześniej.
Kufereczek nr 1.
Kuferek i kufereczek nr 1.
Kufereczek myk do kuferka :)
Kufereczek nr 2.
Kuferek i kufereczek nr 2.
Kufereczek myk do kuferka :)
Teraz oba komplety są już w rękach tych, dla których były przeznaczone.
Obie bardzo zadowolone są z takich podręcznych schowków na robótkowe akcesoria
i robótki w toku.
Oprócz tego powstało jeszcze kilka par bucików, ale im już fotek nie robię,
chyba, że powstanie jakiś ciekawy egzemplarz. :)))
Moje robótki - blog o wyszywaniu, szydełkowaniu, papierowej wiklinie, kartkach okolicznościowych oraz o ogródku i urokach natury.
Strony
▼
poniedziałek, 30 września 2013
sobota, 7 września 2013
Kęs tęczy i pustułki cień
Miałam już wcześniej napisać o pustułkach w locie,
ale czas przez palce ucieka i... dopiero teraz pokażę, podniebny balet
pustułek.
Zanim jednak o pustułkach, pokażę to, na co patrzyłam przez okno cztery dni temu jedząc wczesne śniadanie. Była godzina około 6:30, gdy spojrzałam przez okno (kierunek zachodni), zobaczyłam piękne zjawisko.
Dokładnie po przeciwnej stronie wschodzącego słońca pojawiła się... tęcza.
Tęcza rosła i malała... i rosła i malała... i trwało do dość długą chwilę, aż w końcu chwyciłam aparat i złapałam tęczę w czasie zmniejszania się.
Oto co podziwiałam...
Wygląda, jak barwna żaglówka płynąca we mgle po spienionych falach.
A teraz podniebny balet...
Fotki wykonałam w kilku różnych dniach - to widać po kolorze nieba.
Pustułek było trzy... dwie młode i jedno z rodziców.
Pustułki cień...
Patrzyła na mnie... :)))
Po ćwiczeniach w lataniu należał się odpoczynek - łańcuch przyczepiony do dźwigu też się do tego nadaje. :)
A drugi rodzic czujnym okiem obserwował poczynania młodzieży. :)
Zanim jednak o pustułkach, pokażę to, na co patrzyłam przez okno cztery dni temu jedząc wczesne śniadanie. Była godzina około 6:30, gdy spojrzałam przez okno (kierunek zachodni), zobaczyłam piękne zjawisko.
Dokładnie po przeciwnej stronie wschodzącego słońca pojawiła się... tęcza.
Tęcza rosła i malała... i rosła i malała... i trwało do dość długą chwilę, aż w końcu chwyciłam aparat i złapałam tęczę w czasie zmniejszania się.
Oto co podziwiałam...
Wygląda, jak barwna żaglówka płynąca we mgle po spienionych falach.
A teraz podniebny balet...
Fotki wykonałam w kilku różnych dniach - to widać po kolorze nieba.
Pustułek było trzy... dwie młode i jedno z rodziców.
Pustułki cień...
Patrzyła na mnie... :)))
Po ćwiczeniach w lataniu należał się odpoczynek - łańcuch przyczepiony do dźwigu też się do tego nadaje. :)
A drugi rodzic czujnym okiem obserwował poczynania młodzieży. :)