poniedziałek, 21 września 2015

Minął rok... wspomnienia pozostają

Dwa dni temu minął rok, jak pożegnaliśmy nasz ukochaną sunię.
Myślałam, że będzie trudniej, ale chyba dlatego, że przez ostatnie 3-4 lata, tłumaczyłam sobie, że moment pożegnania musi nadejść, a głaszcząc sunię, powtarzałam, że następnego pieska nie będzie, udało się wytrwać bez pieska przez ten rok i teraz już tak będzie.

Po pożegnaniu pierwszej psinki nie było czasu na przemyślenia, bo po trzech dniach smutku i płaczu, pojawiła się ta malutka, potrzebująca opieki i absorbująca 48 na 24 godz. :)
Teraz było inaczej, bo podjęta decyzja (powtarzana przez lat kilka), że następnej psiuni nie będzie, sprawiła, że nie myślałam, o nowym piesku, ale za to często wspominałam lata spędzone z obiema suniami.
Gdy pojawiła się pierwsza, malutka kulka, zastanawialiśmy się, jak ją nauczyć być samą w domu, gdy my pójdziemy do pracy.
Mała była wzięta od matki, więc było trochę trudno ją przyzwyczaić do nowych warunków.
Kilka nocy nieprzespanych, mała tęskniła, potem okazała się psotnicą, ale po krótkim czasie nauczyła się lepszych manier i stała się kochanym członkiem rodziny.
O tym, co lubiła, a czego nie, o jej wybrykach... można by książkę napisać...
Ograniczę się tylko do krótkiego... najbardziej lubiła bawić się piłką tenisową, nie znosiła czesania, uwielbiała marchew, jabłka i inne warzywa i owoce.

Gdy pojawiła się druga malutka, wzięta z Przytuliska, byliśmy mądrzejsi o prawie 14 lat doświadczeń z jedną sunią.
Tym razem miałam kilka dni wolnego, więc mała przeszła szybki kurs pozostawania samotnie w domu.
Najpierw przez chwilę, później przez godzinę, później przez dwie, później kilka godzin i tak mała zdolniacha nauczyła się być sama w domu bez przeszkadzania sąsiadom jakimiś piskami czy szczekaniem.
Do końca swoich dni była cicha, spokojna i... bardzo, bardzo mądra i bardzo kochana.
Często "czytała" w naszych myślach :)))
Łapaliśmy się na tym, że o pewnych planach mówiliśmy poza domem, gdy małej nie było przy nas.

Miała swoje zwyczaje, lubiła asystować podczas przygotowywania posiłków i zawsze była częstowana ulubionymi warzywami i owocami.
Jej poprzedniczka też była przyzwyczajona do warzyw i owoców, ale nie asystowała w kuchni, tylko przychodziła w konkretnej chwili i w konkretnym celu - otrzymać kawałek warzywka i pójść do swojego kącika.

Obie miały podobne zwyczaje, ale pierwsza była bardziej aktywna i mniej spokojna.
Jednak obie nie były uciążliwe dla sąsiadów.
Obie były BARDZO KOCHANE.

To pierwsza sunia, gdy miała pół roku

a to druga w takim samym wieku.


Pierwszej robiliśmy zdjęcia, ale jest ich mniej, bo nie było wtedy cyfrówek, za to fotek drugiej jest tyle, że trudno wybrać.

Wybrałam fotki obu w tym samym wieku - po dziesięciu latach;

pierwsza
 druga


Pozostałe fotki pozostają w domowym archiwum, a żywe obrazy w naszej pamięci.

1 komentarz:

  1. Takie były komentarze w poprzednim miejscu mojego blogowania:

    urszula97
    2015/09/21 16:12:13
    Tego nie da się zapomnieć, będzie cały czas w pamięci, pozdrawiam.
    -
    motylek73
    2015/09/21 17:40:02
    Splociku, ja po pierwszej psince powiedziałam sobie, ze więcej juz nie będzie. Do tej pory zdarza mi się o niej śnić, choć odeszła juz prawie 15 lat temu...
    Sliczne były obie te twoje Psinki!
    Motylek
    -
    daga313
    2015/09/21 18:14:18
    Ja kocham zwierzaki i w moim domu zawsze były, ale popieram w 100%. Ja również już nie chcę żadnych zwierząt, a to dlatego, że za bardzo je kocham... paradoks
    -
    splocik
    2015/09/21 19:35:04
    Urszula97 - masz rację, tego nie da się zapomnieć, bo przecież nie zapomina się o członkach rodziny, a tak były traktowane obie sunie K&M.
    Pozdrawiam ciepło.
    -
    splocik
    2015/09/21 19:40:18
    Motylku - dlatego, że w obu przypadkach bardzo mocno przeżywałam pożegnanie, rozumiem doskonale podjętą przez Ciebie decyzję, bo nie tylko pierwsze, ale każde pożegnanie jest trudne, bardzo trudne.
    Pozdrawiam ciepło.
    -
    splocik
    2015/09/21 19:46:54
    Daga313 - w moim i męża rodzinnym domu ciągle były pieski, kotki, więc nie mogło być inaczej i piesek musiał pojawić się w naszej rodzinie.ja też kocham zwierzaki, teraz pomagam im inaczej.
    Pozdrawiam ciepło.
    -
    Ninka46
    2015/09/22 21:18:16
    Splociku jakże Cię rozumiem. W moim życiu było już kilka psiakow i małych i dużych, moich i moich dzieci.Większość odeszła na skutek starosci lub choroby. Jeden niestety zaginąl i to nie jako maluch, ale duży kilkuletni psiak. Zresztą bardzo madry i cwany wielorasowiec. Często myślę co się z nim stało. Zresztą wszystkie mam w pamieci, są wpominane w rozmowach rodzinnych przy różnych okazjach. Obecnie mamy beagla.Cudownego psotnika, uciekiniera skorzystającego z każdej okazji aby sie urwać. Ostatnio gdy na działce "poszedł w długą" przez płot " szukałyśmy go godzinę. Córka jeżdżąc samchodem, a ja na nogach. PO godzinie byłam pewna że już po nim. Chodzilam, szukałam i ryczałam. Po godzinie znajoma przywiozła go samochodem na działkę, bo biegał po ich kompleksie działkowym. Zastanawiam się czy nie ma możliwości zainstalowania mu GPS-a :) bo inaczej przyprawi mnie o zawał. A nie mam przecież sumienia trzymać go na działce na smyczy.
    -
    splocik
    2015/09/23 07:34:37
    Ninko - w rodzinnym domu zawsze były pieski duże i małe. Były też kotki.
    Twój obecny piesek jest bardzo sprytny i na pewno nie nudzisz się z nim. :)))
    Pozdrawiam ciepło.
    -
    Ninka46
    2015/09/23 22:07:07
    Oj Splociku nie ma mowy o nudzie przy nim,Podstawowe moje pytanie na działce co parę minut "Gdzie Bajzi" i szukanie po różnych zakątkach. No chyba,ze jesteśmy w domu, to potrafi przespać całe pól dnia zmieniając tylko leżysko i podusie pod łebek bo sa obowiązkowe : wersalka w sypialni, jego legowisko, kanapa w stołowym i tak na zmiane. I choć tak jak Ty po ostatnim naszym psie mowiłam "Już nigdy" to teraz nie wyobrażam sobie aby go miało nie być.
    -
    splocik
    2015/09/26 14:02:01
    Ninko - piesek potrafi sprawić dużo radości, znam to, ale należę do tych stanowczych i jak powiedziałam: "nigdy", to z pełną świadomością, że w tym konkretnym przypadku tak będzie. Tak też było z papierosami (powiedziałam: "nigdy" więcej) i nie palę już ...lat, no w każdym razie blisko połowę mojego życia, a trochę lat chodzę już po tym świecie. :)
    Jest niewiele sytuacji, gdy powiedziałam "nigdy" i zmieniłam zdanie.
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń