piątek, 14 sierpnia 2020

Historia moich pelargonii

Prezentując bransoletki w drugim blogu (klik), wspomniałam, że o pelargoniach napiszę tutaj.

Dzisiaj u mnie dość pochmurno, ale jest dość ciepło i to jest taki krótki odpoczynek od upałów, bo jutro upał wraca.
Tymi upałami jestem zmęczona, bo choć lubię ciepło, to nie lubię gorąca i i wysokiej wilgotności, bo to mnie osłabia i przyprawia o ból dłoni.
Przykro patrzeć na działkowe rośliny, które mimo podlewania marnieją w oczach.

Wracając do pelargonii, które mam na balkonie.
W ubiegłym roku kupiłam sadzonki, posadziłam w wielkich donicach i cieszyły moje oczy do późnych dni jesiennych.
Po przekwitnieniu, usunęłam resztę przekwitniętych kwiatów i zostawiłam jeszcze zielone liście.
Przestałam podlewać rośliny i pozostawiłam je w tych donicach na balkonie, na okres zimowy.
Nie ocieplałam donic, ponieważ moim zamiarem było z wiosną usunąć rośliny, wymienić ziemię i posadzić nowe kwiaty.

Zima okazała się mało zimowa, kilka razy przytrafiły się słabe mrozy i przymrozki, śniegu nie było, a jak coś z nieba poprószyło, to za chwilę tych niewielu płatków już nie było.
Liście pelargonii cały czas były zielone, więc dwa - trzy razy podlałam rośliny chyba intuicyjnie.

Z wiosną pelargonie zaczęły wypuszczać młode listki, więc pomyślałam, nic nie stoi na przeszkodzie przekonać się, co będzie dalej. Zawsze mogę zrobić to, co zamierzałam wcześniej.
Wyczyściłam rośliny z uschniętych i starych liści i obserwowałam...

Pod koniec lutego pisząc o pojawiających się wiosennych kwiatach na działce, pokazałam pelargonie z nowymi liśćmi.

Przypomnę fotkę.

Patrząc poczynania roślin, zaczęłam systematyczne podlewanie, przy czym co drugi raz dodawałam nawóz do pelargonii.
Przyszła pora kwitnienia i rośliny pokazały pierwsze kwiaty.

Tak wyglądały w połowie czerwca - trochę kwiatów i mnóstwo pąków.


Tutaj widać lepiej właściwą kolorystykę kwiatków.

Tak prezentowały się pelargonie pod koniec czerwca

A tak wyglądały w połowie lipca.

 

W nieco mniejszej donicy mam pelargonie w kolorze łososiowym.
Te rozpoczęły kwitnienie nieco później, ale donica też pełna kwiatów.


Teraz pelargonie jeszcze kwitną, ale kwiatów jest coraz mniej i nowych pączków też mniej.
Będę próbować w podobny sposób przechować je przez zimę, bo pewnie zimy w wydaniu mroźnym i śnieżnym przechodzą u nas do historii. 

Czas pokaże, jak to będzie.


28 komentarzy:

  1. piękna pelargonia, ja nie mam ręki do kwiatów niestety. Upały chyba dają się wszysztkim we znaki, dzisiaj było okropnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Evi - dziękuję :)
      nie nie wszystkie kwiaty chcą słuchać. :)))
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  2. Takie zimowanie pelargonii, to bardzo stary sposób, znany naszym prababkom. Gdy pracowałam w centrum ogrodniczym, robiłyśmy tak samo. Wystarczyło mieć jedno z pomieszczeń nieogrzewane. A 20 lat temu jeszcze zimy mroźne były!
    Pięknie te Twoje pelasie kwitną! :-))))
    Macham!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fuscilo - dziękuję :)
      Znam ten sposób, bo Babcia tak robiła, ale ja je zostawiłam na balkonie i to mnie zadziwiło, że jednak przetrwały.
      Ja bym zmarzła. :)))))))))
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  3. Przepiękne! Ja co roku zostawiam pelargonie na "zimowanie", a na wiosnę jak zaczynają się zazieleniać - ułamuję odgałęzienia i po prostu wsadzam do ziemi i często podlewam. Wszystkie bez problemu się ukorzeniają i co roku mam coraz więcej pelargonii :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu - dziękuję :)
      No tak, z tym, że ja je zostawiłam w donicach, nie wyjmowałam, choć kiedyś chciałam skorzystać z tej metody.
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  4. Piękne są:) u mnie w tym roku, nawet kwiaty rosną słabo, co mnie lekko denerwuje, choć nie tak jak słabe plony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reniu - dziękuję :)
      U mnie najlepiej rozwinęły się pelargonie, działkowe kwiaty słabo rosną, ale widzę, że przycięte po kwitnieniu róże mają sporo pąków.
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  5. Moja mama podobnie robi... i też co roku może cieszyć się donicami pełnymi kwitnących kwiatów :-)
    pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - dziękuję :)
      Stosowane są różne sposoby przechowania pelargonii, ale ja je potraktowałam po macoszemu, a one tak pięknie mi się odwdzięczyły. :)
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  6. Piękne Twoje pelargonie.Ja urywam kawałek i wsadzam do doniczki, jesienią zabieram do domu a w lutym pobieram z krzaczka szczepki do skrzynki.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urszulo - dziękuję :)
      Też dobra metoda. :)
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  7. Pięknie Ci kwitną :).

    Też mama sporo pelargonii na balkonie i może też spróbuję je przezimować...
    Tak jak Ty co roku wyrzucałam kwiaty i kupowałam nowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raeszko - spróbuj.
      Ja postanowiłam powtórzyć metodę "po macoszemu". :)
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  8. Ja też przechowałam pelargonie przez zimę ale nie zadbałam o nie na wiosnę jak Ty i nie są tak ładne, choć kwitną. W tym roku spróbuję ponownie.

    Z tymi mniej lub bardziej zimowymi zimami to różnie bywa. W latach kiedy chodziłam do liceum zimy były tak ciepłe, że nie padał śnieg wogóle a ja biegałam w półbutach całą zimę. Ale już w czasach studenckich śnieg powrócił - w jednym roku zaczęło padać w połowie października i tak padał ten śnieg do połowy kwietnia. Choć trzeba też mieć na względzie globalne ocieplenie i zmiany klimatu.

    Pozdrawiam serdecznie!
    Motylek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Motylku - są różne szkoły przechowywania pelargonii, ale ja już mam własny sposób, chyba, że przyjdzie nieoczekiwanie sroga zima.
      W mojej okolicy zimy ostatnio bardziej przypominają jesień zmieszaną z wiosną niż właściwą zimę.
      Globalne ocieplenie robi swoje, a ludzie niewiele, by zjawisko ograniczyć.
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  9. Pięknie zakwitły! Pelargonie są wytrzymałe i znoszą niewielki mróz, jednak dużych nie przetrwają. Trzeba obserwować prognozy i w razie potrzeby przenieść w cieplejsze miejsce :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anno - dziękuję :)
      Właśnie u mnie zimy są łagodne, więc metodę powtórzę.
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  10. Pelargonie to wspaniała ozdoba balkonu. Piękne są te łososiowe.
    Serdeczności posyłam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale pięknie zakwitły , widać tak miało być . Myślę że w przyszłym roku znowu zakwitną ale kwiatów będzie mniej i będą mniejsze. Trzymam kciuki za powodzenie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu dziękuję :)
      W zeszłym roku po kupieniu sadzonek i posadzeniu, nie było tylu kwiatów, więc może nie będzie tak źle. Przekonamy się za rok :)
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  12. Bardzo lubię pelargonie i też swoje zimuje,ale w domu i w oknie na klatce schodowej.Te druga odmianę też posiadam w kolorze takim jak Twój i w czerwonym. Natomiast interesują mnie te z pierwszego zdjęcia. Jeśli zdjęcie nie kłamie to jakaś inna odmiana. O niższym pokroju i mniejszych listkach i kwiatkach. Chyba takich nie spotkałam jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ninko - jak widać na zbliżeniu - są one różowe z ciemnym środkiem.
      Pokombinuję z sadzonką. :)
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  13. Boski widok na tak ukwieconą donicę. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspaniale kwitną Twoje peralgonie. Trzeba mieś dobrą rękę aby tak pięknie rosły kwiaty, zwłaszcza przy tak upalnej pogodzie. Zazdroszczę tak ukwieconego balkonu:)
    Uściski słoneczne.
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Xgalaktyko - dziękuję :)
      Nie wszystkie kwiaty słuchają mojej ręki :)))
      Pelargonie stoją od strony północno wschodniej, więc od godz. 10-11 nie są narażone na ostre słońce.
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń