niedziela, 11 lutego 2007

Nawiało, nasypało...

Zima przypomniała sobie i o nas.


W piątek napadało sporo białego puchu, z którym musieli uporać się wszyscy - służby porządkowe, drogowcy, kierowcy i piesi.

Najbardziej z białego puchu ucieszyły się dzieci, których było pełno dookoła i wszędzie (za ich przyczyną) pojawiły się śniegowe figurki.

W sobotę, po wczesnym obiedzie wyruszyliśmy na spacer z pieskiem.
Zajrzeliśmy na działkę - cała była przykryta białą pierzynką, spod której wyglądały jak przebiśniegi, "główki"... krokusów.


Nazwałam je "krokusośniegi", bo przebiśniegów jeszcze nie ma.

W drodze powrotnej, mąż wyprzedził nas o spory kawałek drogi i schował się przed pieskiem.
Sunia dzielnie sprawdzała wszystkie napotkane ślady.


Gdy odnalazła swojego ukochanego PANA, radość była przeogromna.
Może ma w sobie jakieś cechy (jedne z wielu) psa tropiącego?

1 komentarz:

  1. Takie były komentarze w poprzednim miejscu mojego blogowania:

    moteczek
    2007/02/11 20:32:15
    Widoki jak z bajki - u nas lekko popruszyło i na tym poprzestało. Świetnie wyglądają te krokusiki wystające ze śniegowej kołderki i wymyslona przez Ciebie nazwa bardzo do nich pasuje.
    Pozdrawiam
    -
    splocik
    2007/02/13 17:20:29
    Moteczku - tej zimy mieliśmy takie opady dwa razy. Dziś po tym ostatnim już niewiele zostało.
    Ciekawa jestem, czy krokusy zakwitną ponownie w odpowiednim dla nich czasie?
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń