W piątek napadało sporo białego puchu, z którym musieli uporać się wszyscy - służby porządkowe, drogowcy, kierowcy i piesi.
Najbardziej z białego puchu ucieszyły się dzieci, których było pełno dookoła i wszędzie (za ich przyczyną) pojawiły się śniegowe figurki.
W sobotę, po wczesnym obiedzie wyruszyliśmy na spacer z pieskiem.
Zajrzeliśmy na działkę - cała była przykryta białą pierzynką, spod której wyglądały jak przebiśniegi, "główki"... krokusów.
Nazwałam je "krokusośniegi", bo przebiśniegów jeszcze nie ma.
W drodze powrotnej, mąż wyprzedził nas o spory kawałek drogi i schował się przed pieskiem.
Sunia dzielnie sprawdzała wszystkie napotkane ślady.
Gdy odnalazła swojego ukochanego PANA, radość była przeogromna.
Może ma w sobie jakieś cechy (jedne z wielu) psa tropiącego?
Takie były komentarze w poprzednim miejscu mojego blogowania:
OdpowiedzUsuńmoteczek
2007/02/11 20:32:15
Widoki jak z bajki - u nas lekko popruszyło i na tym poprzestało. Świetnie wyglądają te krokusiki wystające ze śniegowej kołderki i wymyslona przez Ciebie nazwa bardzo do nich pasuje.
Pozdrawiam
-
splocik
2007/02/13 17:20:29
Moteczku - tej zimy mieliśmy takie opady dwa razy. Dziś po tym ostatnim już niewiele zostało.
Ciekawa jestem, czy krokusy zakwitną ponownie w odpowiednim dla nich czasie?
Pozdrawiam ciepło.