Dziękuję wszystkim za słowa, które działają jak balsam na tę moją obolałą łapkę.
Jeszcze boli i jest kolorowa, ale już mogę nią coś uchwycić. Jednak jej sprawność nie jest w pełni zadowalająca.
Mogę co najwyżej pustą szklankę utrzymać.
O robótkach nie ma więc mowy, przynajmniej przez kilka następnych dni.
No chyba,
że wykorzystam pomysł Doroty, ale nie będę robić na drutach
stopami, tylko spróbuję coś wyszyć przy pomocy tamborka jakoś tam
zamocowanego.
Mam pomysł na niewielką wyszywankę krzyżykami (dzięki Małgosi P.) i myślę, że to mi się uda.
Trochę
grzebię w ogródku między kwiatami. Idzie mi to powoli, z wiadomego
powodu, ale już jestem na finiszu i na "majówce" nie będę przed gośćmi
świecić oczami za zarośnięte chwastami rabatki. Chociaż wytłumaczenie
miałabym konkretne i dowód widoczny.
Jednak samej mi przyjemniej popatrzeć, gdy jest ład i porządek.
Moje robótki - blog o wyszywaniu, szydełkowaniu, papierowej wiklinie, kartkach okolicznościowych oraz o ogródku i urokach natury.
czwartek, 27 kwietnia 2006
piątek, 21 kwietnia 2006
Siee narobiło, nie ma co...
Wczoraj był przepiękny dzień.
Zawiozłam męża do pracy, a sama skoczyłam na działeczkę. Myślę sobie: mam sporo wolnego czasu, jest ciepło i bezwietrznie, więc pogrzebię tu i tam między kwiatkami. Bo przecież suche pozostałości po zimie były tylko zgrabione i spalone, a teraz trzeba spulchnić ziemię, żeby kwiatkom powietrza dodać, a i woda będzie lepiej i głębiej wsiąkać.
Tak się rozkręciłam, że zapomniałam o mijającym czasie. W pewnej chwili (o sklerozo!) uprzytomniłam sobie, że nie mam przy sobie zegarka, a jestem umówiona na określoną godzinę. Puściłam się w te pędy do altanki, by zerknąć, co wskazuje zegarek.
W jakiś niefortunny sposób obróciłam się i walnęłam ręką o drzewo. Sama teraz głowię się, jak to się stało. Myślałam, że oszaleję. Pewnie wszyscy mnie usłyszeli jak zawyłam, a było tego dnia sporo ludzi w ogródkach.
No i "masz babo placek".
Rękę mam stłuczoną, podpuchniętą, ale całą. Boli, jak nie powiem, co. Jedyne szczęście, że to lewa ręka jest, bo przecież, co ja bym zrobiła gdybym miała unieruchomioną prawicę???
Jestem praworęczna, a do tego jeszcze kieruję autem - ciężko by było zmieniać biegi lewą ręką.
Teraz siedzę i klepię w klawiaturę jedyną wolną ręką - dobre choć to.
Dziś znów ma być ładnie. Pewnie trochę popracuję (jednoręcznie) w ogródku, ale będę ostrożniejsza.
Gorzej z wykonaniem imieninowego swetra dla męża. Do tego potrzebne są obie ręce, bo robiąc na dwóch drutach nie da się inaczej. Trudno się mówi. Sweter ujawnię mężowi w takiej postaci, jaka jest teraz, a skończenie go uzależnione będzie od kondycji ręki.
Taki piękny był dzień ... Ach!
Zawiozłam męża do pracy, a sama skoczyłam na działeczkę. Myślę sobie: mam sporo wolnego czasu, jest ciepło i bezwietrznie, więc pogrzebię tu i tam między kwiatkami. Bo przecież suche pozostałości po zimie były tylko zgrabione i spalone, a teraz trzeba spulchnić ziemię, żeby kwiatkom powietrza dodać, a i woda będzie lepiej i głębiej wsiąkać.
Tak się rozkręciłam, że zapomniałam o mijającym czasie. W pewnej chwili (o sklerozo!) uprzytomniłam sobie, że nie mam przy sobie zegarka, a jestem umówiona na określoną godzinę. Puściłam się w te pędy do altanki, by zerknąć, co wskazuje zegarek.
W jakiś niefortunny sposób obróciłam się i walnęłam ręką o drzewo. Sama teraz głowię się, jak to się stało. Myślałam, że oszaleję. Pewnie wszyscy mnie usłyszeli jak zawyłam, a było tego dnia sporo ludzi w ogródkach.
No i "masz babo placek".
Rękę mam stłuczoną, podpuchniętą, ale całą. Boli, jak nie powiem, co. Jedyne szczęście, że to lewa ręka jest, bo przecież, co ja bym zrobiła gdybym miała unieruchomioną prawicę???
Jestem praworęczna, a do tego jeszcze kieruję autem - ciężko by było zmieniać biegi lewą ręką.
Teraz siedzę i klepię w klawiaturę jedyną wolną ręką - dobre choć to.
Dziś znów ma być ładnie. Pewnie trochę popracuję (jednoręcznie) w ogródku, ale będę ostrożniejsza.
Gorzej z wykonaniem imieninowego swetra dla męża. Do tego potrzebne są obie ręce, bo robiąc na dwóch drutach nie da się inaczej. Trudno się mówi. Sweter ujawnię mężowi w takiej postaci, jaka jest teraz, a skończenie go uzależnione będzie od kondycji ręki.
Taki piękny był dzień ... Ach!
środa, 19 kwietnia 2006
Minęły Świąta
Święta minęły ..., pozostały wspomnienia i zdjęcia.
W pierwszy dzień Świąt była pełna chata (mieszkanie) gości.
Zjechała rodzinka, byliśmy niemal w komplecie.
Tu pojawiła się refleksja - jak te dzieci szybko rosną!
Tak niedawno małe szkraby plątały się pod nogami, a dziś albo studiują albo już pracują (za granicą też).
Nam wydaje się, że jesteśmy wciąż młodzi, ale czas nieubłaganie, bezpowrotnie mija. Osobiście nie żałuję minionych lat, choć pewnymi sprawami pewnie pokierowałabym inaczej, mając dzisiejsze doświadczenie i rozum.
Wracając do Świąt.
W pierwszy dzień (mimo zapowiedzi w TV), zamiast pogodnego dnia lało niesamowicie.
W drugi dzień chwilami było nawet słonecznie i ciepło. Mimo pięknego dnia jakoś mało oblewania było w okolicy naszego bloku. Dzieci rozleniwiły się, czy co????
Zostaliśmy na ten dzień sami i po późnym śniadaniu wybraliśmy się na długi spacer, zahaczając o ogródek. Oczywiście porobiłam trochę zdjęć.
Coraz więcej kwiatów rozkwita, coraz więcej kolorów pojawia się w ogródku ciesząc nasze oczy.
Pięknie rozrosły się i w tej chwili bujnie kwitną wrzośce.
Wrzosy poprzycinane wypuszczają nowe, zielone pędy - zakwitną dopiero w sierpniu.
Teraz prace w ogródku potoczą się pełną parą. Byle by pogoda dopisała, bo mam co robić.
W pierwszy dzień Świąt była pełna chata (mieszkanie) gości.
Zjechała rodzinka, byliśmy niemal w komplecie.
Tu pojawiła się refleksja - jak te dzieci szybko rosną!
Tak niedawno małe szkraby plątały się pod nogami, a dziś albo studiują albo już pracują (za granicą też).
Nam wydaje się, że jesteśmy wciąż młodzi, ale czas nieubłaganie, bezpowrotnie mija. Osobiście nie żałuję minionych lat, choć pewnymi sprawami pewnie pokierowałabym inaczej, mając dzisiejsze doświadczenie i rozum.
Wracając do Świąt.
W pierwszy dzień (mimo zapowiedzi w TV), zamiast pogodnego dnia lało niesamowicie.
W drugi dzień chwilami było nawet słonecznie i ciepło. Mimo pięknego dnia jakoś mało oblewania było w okolicy naszego bloku. Dzieci rozleniwiły się, czy co????
Zostaliśmy na ten dzień sami i po późnym śniadaniu wybraliśmy się na długi spacer, zahaczając o ogródek. Oczywiście porobiłam trochę zdjęć.
Coraz więcej kwiatów rozkwita, coraz więcej kolorów pojawia się w ogródku ciesząc nasze oczy.
Pięknie rozrosły się i w tej chwili bujnie kwitną wrzośce.
Wrzosy poprzycinane wypuszczają nowe, zielone pędy - zakwitną dopiero w sierpniu.
Teraz prace w ogródku potoczą się pełną parą. Byle by pogoda dopisała, bo mam co robić.
piątek, 14 kwietnia 2006
Życzenia WN 2006
Wszystkim, którzy mnie tu odwiedzają,
składam najcieplejsze życzenia
z okazji Świąt Wielkanocnych.
Załączam do nich rozkwitnięte żonkile z mojego ogródka.
składam najcieplejsze życzenia
z okazji Świąt Wielkanocnych.
Załączam do nich rozkwitnięte żonkile z mojego ogródka.
Kiedy Wielkanoc nastanie,
Życzę Ci na Zmartwychwstanie
Dużo szczęścia i radości,
Które niechaj zawsze gości
W dobrym sercu, w jasnej duszy
I niech wszystkie żale głuszy.
Życzę Ci na Zmartwychwstanie
Dużo szczęścia i radości,
Które niechaj zawsze gości
W dobrym sercu, w jasnej duszy
I niech wszystkie żale głuszy.
środa, 12 kwietnia 2006
Babka - puch
Porządki już porobione, pozostały tylko końcowe przygotowania do
Świąt.
Dziś i jutro robię ostateczne świąteczne zakupy.
Zawsze mam problem z "zającem" - który ma dostarczyć "coś" w odpowiednim momencie. Przecież nie może przynosić co roku tego samego. Mam nadzieję, że wypatrzę jakiś miły upominek.
Na świąteczny stół zamierzam upiec sernik (przepis wcześniej podałam) i babkę (przepis poniżej).
Muszę tylko zapisać składniki, które są mi potrzebne i wyruszam na zakupy.
Dziś i jutro robię ostateczne świąteczne zakupy.
Zawsze mam problem z "zającem" - który ma dostarczyć "coś" w odpowiednim momencie. Przecież nie może przynosić co roku tego samego. Mam nadzieję, że wypatrzę jakiś miły upominek.
Na świąteczny stół zamierzam upiec sernik (przepis wcześniej podałam) i babkę (przepis poniżej).
Muszę tylko zapisać składniki, które są mi potrzebne i wyruszam na zakupy.
BABKA - PUCH
Składniki:
6 jaj,
25 dag margaryny lub masła,
2 szklanki cukru,
2 szklanki mąki ziemniaczanej,
6 łyżek mąki pszennej,
6 łyżek oleju,
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia,
1 łyżka octu.
Wykonanie:
Masło utrzeć z cukrem, po czym wbijać kolejno jajka i dalej ucierać.
Do utartej masy wsypać mąkę ziemniaczaną wymieszaną z pszenną i proszkiem do pieczenia. Wlać olej i na końcu ocet. Dokładnie wymieszać i wylać ciasto do formy wysmarowanej tłuszczem i wysypanej tartą bułką lub wyłożonej papierem piekarskim.
Piec 40 - 50 minut.
Jeszcze ciepłą można posypać cukrem pudrem i udekorować owocami albo polać polewą białą, czekoladową i posypać groszkiem kolorowym albo wykonać inną dowolną dekorację.
6 jaj,
25 dag margaryny lub masła,
2 szklanki cukru,
2 szklanki mąki ziemniaczanej,
6 łyżek mąki pszennej,
6 łyżek oleju,
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia,
1 łyżka octu.
Wykonanie:
Masło utrzeć z cukrem, po czym wbijać kolejno jajka i dalej ucierać.
Do utartej masy wsypać mąkę ziemniaczaną wymieszaną z pszenną i proszkiem do pieczenia. Wlać olej i na końcu ocet. Dokładnie wymieszać i wylać ciasto do formy wysmarowanej tłuszczem i wysypanej tartą bułką lub wyłożonej papierem piekarskim.
Piec 40 - 50 minut.
Jeszcze ciepłą można posypać cukrem pudrem i udekorować owocami albo polać polewą białą, czekoladową i posypać groszkiem kolorowym albo wykonać inną dowolną dekorację.
Smacznego!...
piątek, 7 kwietnia 2006
W moim ogródeczku
Wczoraj byliśmy w ogródku.
Musieliśmy zaaplikować rybkom środek przeciw pleśniawkom, bo u niektórych pływaków dało się je zauważyć.
Przy okazji przyjrzałam się "co w roślinkach piszczy". Zrobiłam parę fotek.
Okazuje się, że wiosna budzi się na dobre.
Zakwitły już niebieskie kosaćce, przylaszczki, krokusy (wszystkie kolory) oraz wrzośce białe, różowe i fioletowe.
Klematisy i wiciokrzewy mają już pączki liściowe.
Żonkile wytworzyły pąki kwiatowe - może do Świąt zakwitną.
Między listkami wczesnych tulipanków (różowych) są również pączki - kilka słonecznych i ciepłych dni wystarczy aby pięknie zakwitły. Na drzewie, w pobliżu budki lęgowej, sikorka bardzo donośnym głosikiem zapraszała drugą połowę do uwicia tutaj gniazdka. Ponieważ nie mam możliwości dużego zbliżenia, aby ująć ptaszka i budkę jednocześnie, zaznaczyłam kwadratem ową sikorkę. To pewnik, że u nas wiosna zagościła.
Musieliśmy zaaplikować rybkom środek przeciw pleśniawkom, bo u niektórych pływaków dało się je zauważyć.
Przy okazji przyjrzałam się "co w roślinkach piszczy". Zrobiłam parę fotek.
Okazuje się, że wiosna budzi się na dobre.
Zakwitły już niebieskie kosaćce, przylaszczki, krokusy (wszystkie kolory) oraz wrzośce białe, różowe i fioletowe.
Klematisy i wiciokrzewy mają już pączki liściowe.
Żonkile wytworzyły pąki kwiatowe - może do Świąt zakwitną.
Między listkami wczesnych tulipanków (różowych) są również pączki - kilka słonecznych i ciepłych dni wystarczy aby pięknie zakwitły. Na drzewie, w pobliżu budki lęgowej, sikorka bardzo donośnym głosikiem zapraszała drugą połowę do uwicia tutaj gniazdka. Ponieważ nie mam możliwości dużego zbliżenia, aby ująć ptaszka i budkę jednocześnie, zaznaczyłam kwadratem ową sikorkę. To pewnik, że u nas wiosna zagościła.
Koszulki na jajeczka
Dziękuję wszystkim za przemiłe e-maile. Wiele z Was prosi o schematy koszulek jajkowych.
Tak naprawdę, to skorzystałam z jednego opisu na koszulki (żółty kwiatek) - zeskanowałam go od koleżanki z jakiejś gazety (już nie pamiętam z jakiej).
Oto schemat żółtego kwiatka:
Te pojedyncze symbole na obwodzie, to połączenia z drugim kwiatkiem. Opisem nie dysponuję. Mam jedynie ten schemat.
Inne koszulki wykonuję na takiej zasadzie, że zaczynam robić jakiś środek serwetki okrągłej, a potem kombinuję ciąg dalszy - od połowy jajka.
Koszulka - żółty kwiatek, to nic innego jak dwa środki serwetki z dowolnego opisu, połączone łańcuszkiem (już na jajku) wzdłuż wysokości jajka. To jest cała filozofia wykonania koszulek.
No tak, ale od czegoś trzeba zacząć. Z opisu jest łatwiej, ale mi wystarczą zdjęcia, a że lubię pokombinować, więc przeglądałam gazety, strony internetowe i coś z tego przeglądania mnie zainspirowało.
Koszulki (są niezdejmowalne) zrobiłam nie na wydmuszkach tylko na jajkach plastikowych, więc będę mogła je "prać" razem z jajkami.
Jeszcze parę sztuk zrobię na prezenty i na tym koniec świątecznych ozdób.
Tak naprawdę, to skorzystałam z jednego opisu na koszulki (żółty kwiatek) - zeskanowałam go od koleżanki z jakiejś gazety (już nie pamiętam z jakiej).
Oto schemat żółtego kwiatka:
Te pojedyncze symbole na obwodzie, to połączenia z drugim kwiatkiem. Opisem nie dysponuję. Mam jedynie ten schemat.
Inne koszulki wykonuję na takiej zasadzie, że zaczynam robić jakiś środek serwetki okrągłej, a potem kombinuję ciąg dalszy - od połowy jajka.
Koszulka - żółty kwiatek, to nic innego jak dwa środki serwetki z dowolnego opisu, połączone łańcuszkiem (już na jajku) wzdłuż wysokości jajka. To jest cała filozofia wykonania koszulek.
No tak, ale od czegoś trzeba zacząć. Z opisu jest łatwiej, ale mi wystarczą zdjęcia, a że lubię pokombinować, więc przeglądałam gazety, strony internetowe i coś z tego przeglądania mnie zainspirowało.
Koszulki (są niezdejmowalne) zrobiłam nie na wydmuszkach tylko na jajkach plastikowych, więc będę mogła je "prać" razem z jajkami.
Jeszcze parę sztuk zrobię na prezenty i na tym koniec świątecznych ozdób.
środa, 5 kwietnia 2006
Takie oto milutkie zwierzątko...
będzie zdobić moje okno w czasie Świąt.
Robótka drutowa stoi, a właściwie leży.
Natomiast wykonanie ozdoby świątecznej dobiegło końca.
Średnica serwetki wyszła nieco mniejsza niż obręcz, ale wydaje mi się, że tak też jest ładnie. Jestem z siebie dumna, tym bardziej, że prułam toto chyba z 5 albo 6 razy.
Drugi powód do dumy to taki, że jak pisałam wcześniej, jest to moja pierwsza (w życiu) skończona robótka takim właśnie sposobem.
Ozdoba zawiśnie w oknie przed świętami, ale najpierw muszę okna umyć. Teraz robię demolkę w szafach i na półkach.
Robótka drutowa stoi, a właściwie leży.
Natomiast wykonanie ozdoby świątecznej dobiegło końca.
Średnica serwetki wyszła nieco mniejsza niż obręcz, ale wydaje mi się, że tak też jest ładnie. Jestem z siebie dumna, tym bardziej, że prułam toto chyba z 5 albo 6 razy.
Drugi powód do dumy to taki, że jak pisałam wcześniej, jest to moja pierwsza (w życiu) skończona robótka takim właśnie sposobem.
Ozdoba zawiśnie w oknie przed świętami, ale najpierw muszę okna umyć. Teraz robię demolkę w szafach i na półkach.
Subskrybuj:
Posty (Atom)