Dziś był wspaniały dzień - taki jak lubię - ani za zimno, ani za ciepło.
Do południa trochę papierowej pracy, ale za to po obiedzie... raj dla mej
duszy.
Po ostatnich deszczach i nie lubianych burzach działeczka jest sowicie podlana i
aż miło było usuwać spomiędzy kwiatów to, co nieproszone.
Krótkie chwile odpoczynku poświęcałam na spotkania z moimi działkowymi gośćmi -
robiąc im przy tej okazji fotki. Wierzcie mi, w ogródku można zapomnieć o
świecie, o troskach, o nerwowej atmosferze w pracy itp., itd. To jest wspaniały
sposób na relaks, czasami może lepszy niż robótki, bo przy robótkach myśli
krążą w miejscu, a przyroda zawsze czymś przyciągnie uwagę i oderwie od
uporczywych myśli.
Oto efekt moich krótkich przerw od "walki" z niepotrzebnym
zielonym.
Ten pierwiosnek kupiłam tydzień temu i to jest początek jego kwitnienia.
Clematis posadziliśmy w zeszłym roku - to są jego pierwsze kwiaty.
Żabek ci u nas dostatek.
Jedna powędrowała sobie pod daszek i przysiadła za ukorzeniającymi się
iglaczkami.
Nie przestraszyła się, gdy mąż odchylił roślinki a ja pstryknęłam lampą (po
oczach), dlatego jest taka wyraźna.
Ptaszki mają u nas budki do wyboru i koloru.
Sikorki często pozwalają na wykonanie serii zdjęć - ta
przyleciała z komarem dla swoich dzieci.
W porze karmienia daje się słyszeć głosiki piskląt.
Ten mazurek ma gniazdo w drugiej budce, bardziej nasłonecznionej -
widać lubi ciepło (jak ja).
Młode mazurki już opuściły gniazdo, ale jeszcze kręcą się w jego okolicy.
Ten już wyżej nie mógł usiąść - to jest najwyższa gałązka na drzewie, chyba że
na linii wysokiego napięcia, która przebiega właśnie nad tym drzewem.
Był dość daleko ode mnie, a ja mam za małe przybliżenie w aparacie, dlatego nie
widać co to za ptaszek.
Gdy przesiadł się na kilka sekund na inną gałązkę, wydało mi się, że to był
dzwoniec.
Jutro ma być również piękny dzień, więc znów wybierzemy się na
działkę, ale tym razem wezmę jedną z robótek, ponieważ do odchwaszczenia
zostało niewiele.
Kończę serwetkę szydełkową i zaczęłam kolejny znak zodiaku.