niedziela, 21 lipca 2013

Historia sokolej rodzinki

Dwa dni temu miałam napisać notkę, która miała zaczynać się tak: "Dokładnie 5 lat temu napisałam Historię młodego sokoła, dziś napiszę o sokolej rodzince..."

Jednak z przyczyn niezależnych notka powstała dziś.

Mam wrażenie, że pustułki wędrują wraz ze mną.
Pięć lat temu mieszkałam w innym miejscu i tam obserwowałam pierwsze loty młodego sokoła.
Teraz mieszkam w innym miejscu i znów w moim sąsiedztwie pojawiły się sokoły - tym razem nieco bliżej, ale aparat, który mam obecnie nie do końca jeszcze opanowałam, więc niektóre fotki są mniej wyraźne.

Uprzedzam..., będzie sporo fotek wybranych z większej ilości. :)))

Para pustułek, która osiedliła się w sąsiednim bloku wykarmiła dwoje dzieci.
Nadszedł czas, gdy młode powinny opuścić gniazdo i... rozpoczęła się nauka.
Najpierw poznawanie otoczenia i wsłuchiwanie się w odgłosy natury.

Początkowo nieśmiało wyściubiały swoje dzióbki...


Później nieco odważniej...



Aż w końcu ledwie mieściły się w otworze muru...





Rodzice udzielali instrukcji...


i kontrolowali poczynania dziatwy...

- Nie ma na co czekać - startujcie...


- Uwagaaa!
Będę startować!!!

- Dobrze poszło pierwszemu.
Teraz kolej na ciebie...
- Eeee, poczekam jeszcze chwilkę...

- Udało się... przeleciałem na drugi blok!
Było trochę trudno, ale żyję!!! :)))


- Dobrze wyszło... leć dalej...

- Wracam do gniazda... na chwilkę...
- Tylko uważaj, by dobrze wycelować do dziupli...


- Nie było tak źle :)))
Za chwilę spróbuję znowu...

Siedziałam na balkonie i popijając kawkę obserwowałam poczynania sokolej młodzieży :)
To było piękne widowisko... :)
A razem ze mną, sokolej rodzince przyglądała się moja sunia, tak trochę z ukrycia. :)))


W następnym odcinku będzie kilka migawek z sokolich lotów.