czwartek, 31 stycznia 2008

Ocalić książkę...

Gdy sięgam pamięcią do dawnych lat, widzę taki obrazek: kuchnia, duży stół, na stole otwarta książka, a nad nią pochylona Mama sprawdzająca opis wykonania tortu orzechowego.
Orzechów zawsze mieliśmy ogrom - z dwóch drzew rosnących w pobliżu domu - a tort orzechowy był wspaniały.

Mam tę książkę od zawsze, a właściwie odziedziczyłam ją.
W przyszłym roku książka osiągnie niezły wiek - 100 lat.

Widać wpływ czasu na jej kartki, które są coraz bardziej żółte i kruche.
Okładka  dawno temu zaginęła, brakuje też trochę kartek i nie wiem dokładnie ile książka ma stron, ponieważ ostatnia zachowana strona ma numer 748.
Postanowiłam ocalić książkę od "rozsypania w pył" i zeskanować ją strona po stronie, po czym zapisać na płytę - może "przeżyje" następne 100 lat.
Na pewno będzie to trwało sporo czasu, ale tak postanowiłam i tak zrobię.

Tak wygląda strona ze słowem od autorki:


Przybliżyłam linijkę z miejscem i datą powstania książki.
Można zauważyć, że autorka (Marya Monatowa) wspomniała też o robótkach.

Tak wyglądają kartki zawierające zestawy dań:


Przy okazji dnia zwanego: "TŁUSTY CZWARTEK", cytuję (zeskanowane) dwa przepisy z tej książki.

1. Przepis na wyborne pączki

2. Przepis na faworki

Smacznego!!!

poniedziałek, 21 stycznia 2008

Co się stało po czterech miesiącach



Na początku września przeprowadziliśmy operację zmniejszenia draceny, która "doszła" do sufitu i chciałaby "iść" wyżej, ale nie było możliwości - brak dziury w suficie.
Pisałam wcześniej o "operacji" na dracenie.

Po przykróceniu korzeni, stara część draceny została posadzona do nowej ziemi i mniejszej doniczki.
Odcięty pień został skrócony, a miejsce cięcia zabezpieczone.
Był to eksperyment, który miał odpowiedzieć na pytanie: "Czy dracena wypuści nowy pióropusz?"

Doniczkę z "nagim" pniem ustawiłam za drzwiami; w ten sposób roślina miała półcień i temperaturę, w jakiej rosła dotychczas. Podlewana była z rzadka, ale nie została przesuszona.

Przy każdorazowym sprzątaniu spoglądałam na roślinę i zastanawiałam się, czy eksperyment powiedzie się.

Po czterech miesiącach...

Można sobie wyobrazić moją radość, gdy dwa tygodnie temu, podczas sprzątania jak zwykle zajrzałam do kącika i zauważyłam, że z pnia wystaje zielone coś - jakby kolec.
Od tego dnia zaczęłam baczniej przyglądać się roślinie i po kilku dniach zobaczyłam drugi "kolec".
Wówczas zaczątki pióropuszy były zbyt małe, aby je fotografować.

Dziś, zaczątki nowych liści, wyglądają tak:


i bliżej


Ciekawe, czy będzie więcej odrostów?

Odrosty są zbyt blisko siebie i najprawdopodobniej jeden (mniejszy) zostanie odłączony od pnia.
Jednak będzie to następny eksperyment - ukorzenienie odrostu.
Do przeprowadzenia tego eksperymentu trzeba będzie trochę poczekać, aż pióropusz będzie trochę większy - osiągnie ok. 10 cm.

wtorek, 15 stycznia 2008

Przytrafiło mi się

Tydzień zaczął się małymi "przygodami".
Wczoraj miałam incydent z kawą, ale ponieważ związany jest z robótką na drutach, piszę o nim na drugim blogu.

Dziś przytrafiło mi się coś, czego nie doświadczyłam "od wieków".

Robiłam małe prasowanie, czyli to, za czym nie tęsknię.
Ponieważ na desce do prasowania nie było miejsca, a nie uznaję podstawki do żelazka, postawiłam więc je na dywanie obok nogi - na moment - aby wyciągnąć wtyczkę z gniazdka.
W momencie wyciągania tej nieszczęsnej wtyczki poruszyłam przewodem tak, że żelazko zachwiało się i przewróciło... rozgrzaną płytką na dywan.

Trwało to dosłownie mgnienie oka, gdy urządzenie zostało przeze mnie chwycone i uniesione.
Na dywanie nie widać śladu przygrzanych włókien i obyło się bez strzyżenia, ale do płytki żelazka przygrzało się ich sporo.
Oj, zdenerwowałam się okrutnie.

W pierwszym momencie tysiące myśli przeleciało mi przez głowę w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania: "co z tym teraz zrobić?", "jak i czym wyczyścić?", "na gorąco czy na zimno?".
Ostatecznie zdecydowałam, że poczekam, aż żelazko ostygnie, a przez ten czas spróbuję zastanowić się, co zrobić.
"Włączyłam" moją pamięć na wyszukiwanie minionych zdarzeń z żelazkiem (w podobnym stylu) i... znalazłam - SÓL!

Na papier śniadaniowy (może być papier do pieczenia) wysypałam garść soli kamiennej i najnormalniej w świecie "prasowałam" ją letnim, prawie zimnym żelazkiem (nie mogłam się doczekać, aż całkiem ostygnie).
Za chwilę żelazko pozbawione było przypieczonych włókienek i na dodatek pięknie błyszczało.
Po solnej operacji, przetarłam płytkę żelazka wilgotną ściereczką - i po kłopocie.

Napisałam tę notkę, aby podpowiedzieć, jak w takiej sytuacji można sobie poradzić bez wyrzucania żelazka do kosza.
Ciekawa jestem, jak Wy radzicie sobie w podobnych sytuacjach?

czwartek, 10 stycznia 2008

Dzisiaj, rok temu i... każdego roku



Każdego roku 10.01. - to MÓJ DZIEŃ
Dokładnie rok temu - w dniu moich urodzin, umieściłam na blogu wyszyty krzyżykami obrazek znaku zodiaku - Koziorożec.

Taki sam obrazek otrzymała bardzo Droga mi osoba - wiem, że tu zagląda, więc przy tej okazji składam Jej moc najserdeczniejszych życzeń i niech spełnią się Jej wszystkie marzenia.

W poszukiwaniu wzoru-inspiracji do wykonania obrazka, trafiłam na stronę z obrazkami, które mnie urzekły.
W oryginalnej wersji obrazki mają granatowe tło, które nie pasuje do pokoju - miejsca ich przeznaczenia.
Postanowiłam jednak wykorzystać schematy, które musiałam każdorazowo przerabiać i dopasowywać do ramek 0 jednakowej wielkości.
Opłaciło się - galeria jest taka, jaką sobie wyobraziłam.

Jak zaplanowałam, tak zrobiłam - co miesiąc umieszczałam na blogu wyszyty obrazek kolejnego znaku.
Niektóre obrazki wyszywałam podwójnie - dla przyjaciół.
Zanim obejrzałam się nadszedł ostatni miesiąc i ostatni obrazek dołączył do galerii.
Skompletowałam całą galerię - taki ze mnie uparty Koziorożec.

Oto Galeria Znaków Zodiaku w komplecie:


W astrologii, plejadę znaków otwiera Baran, a kończą Ryby.
Moja galeria (jak widać) zaczyna się inaczej, przy czym w każdej chwili mogę przewiesić pierwszą trójkę obrazków na prawą stronę i już mam zachowany układ astrologiczny.
W dzisiejszym dniu,
wszystkim Koziorożcom
(szczególnie tym urodzonym 10.01.)
składam życzenia
wszelkiej pomyślności,
radości z każdego dnia
i każdej chwili życia
oraz spełnienia tego,
o czym marzą skrycie.
 
Pozostałe życzenia znajdują się na stronie, do której odwołuję się w pierwszym zdaniu tej notki.

Przyznaję, że w minionym miesiącu (właściwie prawie w dwóch) nie wyszyłam kompletnie nic, nawet najmniejszej ozdoby świątecznej - cały czas czułam, że czegoś mi brakuje.
Teraz już wiem - brakowało mi kolejnej wyszywanki, ale już mam pomysł.

Moja galeria znaków zodiaku
---
Koziorożec - TUTAJ
Wodnik - TUTAJ
Ryby - TUTAJ
Baran - TUTAJ
Byk - TUTAJ
Bliźnięta - TUTAJ
Rak -TUTAJ
Lew - TUTAJ
Panna - TUTAJ
Waga - TUTAJ
Skorpion - TUTAJ
Strzelec - TUTAJ

poniedziałek, 7 stycznia 2008

Improwizacja... szydełkowa

Po zakończeniu zabawy z wykonywaniem szydełkowych ozdób na choinkę, zaczęłam robótki na drutach, ale o dzianinach piszę na drugim blogu.

Podsumowując temat ozdób świątecznych spostrzegłam, że w tym roku nie wykonałam żadnego drobiazgu wyszywanego jakąkolwiek techniką.
Chyba odzywa się tęsknota za krzyżykami, więc pewnie powstanie nieduża praca, ponieważ osobiste oczka przy ixach trochę się męczą.
Szydełka jednak nie odstawiłam na długo do pudełka.
Zaraz po Świętach zaczęłam kombinować "coś" w temacie ananasków.
W zasadzie mogłoby to "coś" już stanowić całość, ale zapewniam - jest to jeden z elementów projektu. 


Dzisiaj "coś" wygląda tak:

Jak widać na zdjęciu, wprowadzam nowy sposób opisywania.

A taka jest alternatywa opisywania zdjęć:




wtorek, 1 stycznia 2008

Nowy Rok 2008 - życzenia



2008

...............
Ucichły dźwięki sylwestrowego balu,
już nie słychać huku fajerwerków

rozpoczął się Nowy Rok
Z ostatnią kartką kalendarza zerwijcie wszystkie złe nastroje,
Zapomnijcie o wszystkich nieudanych dniach,
Wykreślcie wszystkie złe chwile niewarte pamięci.

Niech od stycznia po grudzień,
Przez dwanaście miesięcy 
Uśmiechają się do Was ludzie.
A świat będzie dla Was pełen ciepła, radości i przyjaciół.

Tego życzę wszystkim odwiedzającym mnie w tym blogu.

Jeszcze tylko "wystrzałowy" słonik (z prawej - tak mi się wydaje) na szczęście


Zdjęcia robiłam (jak zwykle) osobiście.