Po opublikowaniu
poprzedniej notki, musiałam przerwać czarowanie wiosny, bo całą siłę
skierowałam, na ratowanie zdrowia Ktosia, a przy okazji (jak się okazało)
i swojego.
Nie mam ochoty... ani siły(jeszcze), by opisywać całe zdarzenie, ale
najważniejsze, że nabieramy sił i powoli wracamy do normalności.
W międzyczasie wiosna rozgościła się, więc dalsze czarowanie jest już
nieaktualne.
Słoneczko zaświeciło, ptaszki zaśpiewały, kwiatki kwitną jedne po drugich -
jednym słowem radośnie zrobiło się i przyjemniej do zdrowia wracać.
Przy okazji bardzo dziękuję, za wszystkie maile, miłe, ciepłe i z
pytaniami o powód milczenia.
W sobotę zajrzeliśmy na działkę i jeszcze kwitły spóźnione krokusy, w których
słychać było pracujące pszczółki i inne bzyki. Zatrzęsienie pszczół było na
wrzoścach, które w tym roku nie zmarzły i pięknie kwitną.
Dziś byliśmy ponownie na działce i zrobiliśmy kilka drobnych prac porządkowych,
ale to kropla w morzu i do całkowitego uporządkowania sporo jeszcze zostało.
Po krokusach zostało wspomnienie...
Kwitną teraz hiacynty, niebieskie cebulice, niebieskie główki wypuszczają
szafirki i za parę dni rozkwitną, a tulipany też mają już pączki...
Zapowiada się piękny czas kolorowej bajki w ogródku - lubię ten czas :)