sobota, 27 września 2008

Nowa zabawka i zabawa hafciarska

Tuż przed rocznicą blogowania jest inna, bardzo ważna data.
Jest nią rocznica ślubowania i właśnie z tej okazji pojawił się w domu szczególny prezent - laptopek.
Wiadomo od kogo dla kogo.

Tu przeglądanie zdjęć z ogródka na nowym sprzęcie

Jak dziecko, zajęłam się nową zabawką tak intensywnie, że dopadł mnie ból oczu.
Nie to jednak było powodem dotkliwego bólu, lecz początek budującego się jęczmienia.
Jak żniwa, to żniwa - u mnie bardzo osobiście.
Oko spuchło okrutnie i myślałam, że bez doktora się nie obejdzie.
Jednak babcine sposoby sprawiły, że oko powoli zaczęło wracać do normy, ale patrzenie nadal mam utrudnione.

Wpadłam na chwilkę, aby napisać parę słów i znikam.



Wieści z pola zabawowego.
Haftowanie choinki postępuje bardzo powolutku, ponieważ po postawieniu kilku krzyżyków muszę odkładać robótkę.
Łzawienie i jeszcze lekki ból oka nie pozwalają ani na robótkowanie, ani na odwiedzanie innych blogów.
Może uda mi się na czas wyhaftować choineczkę, bo to jeszcze prawie trzy tygodnie.
Odwiedziny na blogach nadrobię, gdy oczka będą w pełni sprawne.
Jestem ogromnie ciekawa, co też wymyślą inne osoby, biorące udział w zabawie u Małgosi.

środa, 24 września 2008

I co teraz będzie?

Gdy zmęczyłam oczy, to co teraz?
Muszę, muszę dać odpocząć oczom od monitora.
Ostatnio miałam sporo "robótek" komputerowych i troooochę przesadziłam.
Generalnie przesadzać lubię, ale w ogródku.
Natomiast, gdy oczka już NIE TE, to trzeba częściej odpoczywać, bo przecież muszą mi jeszcze posłużyć do robótek drutowo-szydełkowo-igiełkowych.

Odnośnie robótek igiełkowych, to... wpisałam się na listę zabawy u MałgosiP i mam nadzieję, że zdążę wykonać haft.

Uważam, że ogłoszona przez Małgosię zabawa jest fantastyczna i postanowiłam wziąć w niej udział nie dla nagrody, ale właśnie dla wspaniałej zabawy w gronie cudownych ludzi, których łączy pasja robótkowa.


Będę starała się nie przemęczać już oczu i powoli dodawać iksiki do skutku.
Mam pewien pomysł i mam nadzieję, że uda mi się go zrealizować na czas, a jaki będzie efekt (?) - sama jestem ciekawa.
Oto schemat, z którego korzystam:


W związku z przemęczeniem wzroku (jestem trochę na siebie zła o to), podjęłam decyzję.
Ponieważ nie mam w planach najbliższych dni żadnej większej pracy z komputerem, będę zasiadać do niego tylko na jedną godzinę 3 razy dziennie, czyli rano, w południe i wieczorem.
Myślę, że takie drastyczne (jak dla mnie) ograniczenie pozwoli oczom odetchnąć, a robótkom też wyjdzie na dobre.
Będą to długie przerwy i krótka praca z monitorem - myślę, że podjęłam dobrą decyzję.

poniedziałek, 15 września 2008

To już trzy latka

Właśnie minął trzeci rok mojego blogowania.

Gorąco dziękuję wszystkim odwiedzającym,
komentującym i mailującym.


Bardzo lubię i cenię kontakty (z Wami) blogowo - komentarzowe i mailowe.
Mam nadzieję, że będziecie nadal do mnie zaglądać - ZAPRASZAM.
Obiecuję, że jeszcze jakiś czas tu popiszę.
Zeszłoroczne refleksje są jak najbardziej aktualne.

Na pamiątkę trzeciego roczku blogowania wyszyłam serwetkę,
jak widać, bardzo prostym ściegiem. Z braku czasu obszyłam ją zakupioną koronką.




niedziela, 14 września 2008

Jesiennie w ogrdku

Cały miniony tydzień pogoda była wspaniała - najlepsza na różne prace ogrodowe.
Więcej czasu poświęcałam na takie właśnie prace, zaś robótki stanęły w miejscu, a nawet cofnęły się.
Zaczęłam robić na drutach większą pracę i to ona cofnęła się o kilka dłuuugich rządków.

Praca w ogródku - to przygotowania do okresu jesienno - zimowego.
To, co przekwitnięte i suche, zostało poucinane.
To, co trzeba było posadzić o tej porze roku, czyli kwiatki cebulowe - posadzone.
Niektóre rośliny zostały przesadzone.
Część drzewek owocowych i krzewów ozdobnych ma "przystrzyżone czuprynki".
Jako ostatni, "podstrzyżony" został jałowiec, w którym gniazdował (kolejny już raz) śliczny ptaszek - dzwoniec.

Po zeszłorocznym cięciu, "czuprynka" jałowca nieco urosła.



Po głównym cięciu jeszcze mała kosmetyka i gotowe.



Uformowany na kształt maczugi przezimuje, by z wiosną (z przyrostów) utworzyć nową "fryzurkę".



Myślę, że wiosną dzwoniec powróci i znów uwije tutaj gniazdko.

Musieliśmy zlikwidować jedną budkę lęgową, ponieważ nie zamieszkały w niej (w tym roku) ptaszki, lecz osy.
Budka ta umieszczona była w nasłonecznionym miejscu, więc owadom było tam sucho, i ciepło.
Oczywiście likwidacja domku nastąpiła teraz (po dłuższej obserwacji), gdy owady wyprowadziły się - stwierdziliśmy to po braku ruchu w okolicy budki.
Natomiast po zdjęciu przedniej ścianki budki, nie było tam widać żadnej oski.
Dolna część budki była grubo usłana przez ptaszki, natomiast u góry, do daszku przyklejona była kulka należąca do bzyczących lokatorek.
Nie mam fotki z widokiem, jaki zobaczyliśmy po otwarciu budki, ponieważ w aparacie wysiadły akumulatorki, a o komórce nie pomyślałam.
Przypuszczam, że w przyszłym roku również ptaszki nie chciałyby z tej budki korzystać, bo wchodząc do niej miałyby nad łebkami kulkę osiego gniazdka.
Pozostały jeszcze dwie budki, w których w tym roku mieszkały sikorki i mazurki.
Nawet toczyły spór o to, kto i gdzie ma zamieszkać.

poniedziałek, 8 września 2008

Serwetka kolejkowa

Początek serwetki przypada na czas kolejki.
Oczywiście serwetka wykonywana była bez jakiegokolwiek opisu.
Gdy ją zaczynałam, założeniem było uformować kształt kwadratu, ale później wpadł mi do głowy inny pomysł.
Pamiętam, jak bardzo spodobała mi się serweta, w której kształt czworokąta zmienił się na ośmiokąt.
Była to serweta zrobiona na drutach.
Chciałam powtórzyć to w technice szydełkowej i w mniejszym rozmiarze.

Po załatwieniu tamtej sprawy i powrocie do domu, serwetka została na chwilkę odłożona, bo pomysł jeszcze nie był dość jasny. W ruch poszły druty, ale o nich piszę wyłącznie na drugim blogu.
Jednak leżąca w zasięgu oka robótka nie dawała mi spokoju.
Zabrałam się więc za nią i zrobiłam dwa okrążenia.
Rozłożyłam ją i długo przyglądałam się, jak robić dalej.
To przyglądanie się przyniosło taki skutek, że wykonane dwa okrążenia sprułam i zaczęłam robić inaczej.

Przez ostatnie trzy okrążenia nie mogłam przebrnąć, ale nie z powodu trudności, tylko dlatego, że gapa jestem.
Co zrobiłam jedno lub prawie dwa okrążenia, to zauważyłam brak pikotki przy którejś krateczce.
Tylko mój wrodzony upór sprawił, że nie rzuciłam robótki w kąt.
Nawet gdybym ją schowała gdzieś głęboko do szafy, pewnie po jakimś czasie wróciłabym do niej, ale ostateczny efekt na pewno byłby inny niż ten na fotce.