środa, 24 maja 2006

Skończona okrągła z kwadratami

Wczoraj wieczorem skończyłam okrągłą serwetkę z kwadratami. Wyszła całkiem fajnie - podoba mi się.  Przed praniem miała średnicę 88cm, a po praniu nieco się skurczyła i teraz wynosi 85cm.
Trochę było zabawy z kwadratami, ale opłaciło się.
Już wiem, że będzie często zdobić 2 stoliki - na zmianę.

W całości, na dużej powierzchni, prezentuje się tak:
 

 Na stoliku owalnym też dobrze wygląda. 


Będzie nieźle wyglądać na okrągłym stoliku.
Widać to na wyokrąglonym brzegu stolika owalnego.

wtorek, 16 maja 2006

Ponownie z kwadratami

Dziś od rana pada deszcz, ale mnie to nawet cieszy, bo w ostatni weekend pogoda dopisała i dokończyłam w ogródku prace przy kwiatach - spulchniona ziemia, wybrane chwasty i podsypany nawóz.

Meszki faktycznie uciekały, gdy zapach środka odstraszającego był świeży, ale po pewnym czasie wracały jak bumerang. Nie dałam się jednak tym małym krwiopijcom. Poza tym jestem po kuracji farmakologicznej i specyfiki w moim organizmie jeszcze działają.
Wtedy, gdy dokuczały mi okrutnie, usadawiałam się w altance, przy oknie i szydełkowałam.

Kiedyś robiłam serwetkę sześciokątną z kwadratami. Podobają mi się takie nietypowe elementy różnych kształtów wrabiane w serwetki okrągłe. Kwadraty w okrągłych serwetkach mają specyficzny urok. Postanowiłam więc zrobić większą serwetkę (średnica około 1m).
Efekt pracy jest już widoczny.


Na tym etapie można zrobić ozdobny brzeg i zakończyć serwetkę - będzie mniejsza, ale również ciekawa. W tej chwili jej średnica wynosi 30 cm, czyli mam jeszcze do zrobienia minimum 2 razy tyle.

Zamierzam w tym tygodniu ją skończyć tym bardziej, że mam pomysł na nową robótkę szydełkową i nie będzie to serwetka.

piątek, 12 maja 2006

Zwiastuny - jaskółki i tulipany

Dziś, gdy wieszałam pranie na balkonie, przed moim nosem przeleciała jaskółka. Potem druga i trzecia. Spojrzałam w niebo i zauważyłam ich więcej.
Mówi się, że jaskółki to zwiastuny wiosny. Teraz możemy być pewni, że wiosna rozkręciła się na "cały regulator".

Dziś też byłam na działce, na przekór meszkom. Po zastosowaniu odpowiednich środków, ślady po ukąszeniach zbladły i za dni parę znikną bez śladu.
Robocze ciuchy spryskałam preparatem odstraszającym meszki oraz komary i trochę popracowałam, a trochę porobiłam szydełkiem.

W ogródku jest bajecznie kolorowo. Jedne kwiaty rozkwitają, inne jeszcze nie przekwitły. Bzy zwyczajowo rozkwitają w maju i tak się dzieje.  Kwitną liliowe o pojedynczych kwiatach oraz białe i ciemnofioletowe o kwiatach pełnych.



Kocham kwiaty, kocham wiosnę z jej świeżą zielenią i całą gamą innych barw.
Kwiatów w ogródku mam bardzo dużo. Różnych gatunków, rodzajów i kolorów. Tu załączam wybrane fotki niektórych kwiatów, reszta jest na stronie o moim ogródku.

Teraz jest pora tulipanowa.
Pamiętam, że jaskółki zawsze pojawiały się w porze kwitnienia tulipanów. W zeszłym roku jaskółki spóźniły się albo tulipany wcześniej zakwitły, ptaki przyleciały gdy te śliczne kwiaty przekwitały.

Mam w ogródku (na razie) tulipany sześciopłatkowe, ale w przyszłym roku (po reorganizacji ogródka) pojawią się inne gatunki. Kwitną u mnie tulipany czerwone, żółte, białe różowe i dwukolorowe.

 


 

poniedziałek, 8 maja 2006

Ile kosztują...

Szlachetne... ręce, ile kosztują, ten tylko wie, kto miał z nimi problem.

Ciężko robić cokolwiek jedną ręką, gdy zawsze robiło się to obiema.
Już powoli zaczynam robić trudniejsze rzeczy z wykorzystaniem lewej ręki. Dziś przymierzam się do robótek na drutach. Powoli skończę sweter, chociaż pewnie do jesieni mąż go już nie założy. Nie szkodzi - sweter cierpliwie poczeka na półce.

W sobotę popracowałam trochę w ogródku. Pogryzły mnie takie malutkie żarłoki - meszki - to takie muszki, po ukąszeniu których na skórze pojawiają się czerwone  i okropnie swędzące placki.
Wczoraj byli goście, posiedzieliśmy tylko chwilę na łonie natury, bo musieliśmy uciekać do domu. Te kąsające maluchy były bardzo napastliwe. Dziś od rana w dalszym ciągu walczę ze śladami po ukąszeniach i zdecydowałam, że na działkę nie pójdę przez parę dni.

Jestem trochę zła, że nie zdążyłam przerobić (odnowić) skalniaków przed wylęgiem tych wampirków. Skalniakowe roślinki ruszają z wegetacją i muszę zdążyć z ich odmłodzeniem (nowym nasadzeniem) zanim rozwiną się na dobre. Skalniaki (mam ich dwa) są w nie najlepszej kondycji i nawet fotki nie zamieszczę, bo przykro patrzeć.
Coś wymyślę, aby zrobić to, co zaplanowałam i jednocześnie uchronić się przed meszkami.
Jestem ogromnie ciekawa, czy meszki wszędzie dają się we znaki i jak sobie można z nimi poradzić?

środa, 3 maja 2006

Mała rzecz, maleństwo...

Takie maleństwo, tyle czasu mi zajęło wykonanie, ale skończyłam - zaczęłam w sobotę wieczorem. 
Zrezygnowałam też z krzyżykowania na korzyść sznureczka.

Powodów było kilka.
Pierwszy i najważniejszy, to trudność z utrzymaniem tamborka - ręka nie miała jeszcze dostatecznej siły (palce były zbyt słabe).  Na taką okoliczność zamówię pewnie u męża jakiś stojaczek z uchwytami do tamborka - coś jak w dawnych czasach miały księżniczki. Myślę, że jestem dla niego księżniczką i zasługuję na taki stelaż.

Tak wyglądała robótka w trakcie tworzenia.


Trzymałam tamborek na różne sposoby; raz przyciskałam do brzucha (bez chwytania palcami), innym razem kładłam tamborek na brzegu stołu i opierałam się na nim lewą ręką. Jeszcze innym sposobem było założenie nogi na nogę, odpowiednie ułożenie tamborka i przyciśnięcie go nieruchliwą ręką.
W każdej z tych pozycji wyglądałam trochę śmiesznie, ale spróbujcie w takich warunkach coś wyszyć, a przyznacie mi rację, że to nie lada wyczyn. Jestem baaardzo z siebie zadowolona, że jednak zrobiłam, co zamierzałam.
Mimo, iż zawsze doceniałam prace (dzieła) ludzi niepełnosprawnych, pozbawionych kończyn górnych i mających inne rodzaje niepełnosprawności, to teraz chylę przed nimi czoła.
Sama ostatnio doświadczyłam braku (chwilowego, ale jednak) jednej ręki i wiem (Ewa też), jak to jest.

Drugim, istotnym powodem, były wolne dni i moi kochani goście wykorzystali je na maxa. Lubię odwiedziny rodzinki i znajomych, ale czy wszyscy (jedni po drugich) musieli zaplanować wyjazdy akurat w ten weeeeekeeeend.
Jedni przyjechali docelowo do nas, inni gnali z morza w góry albo odwrotnie, wiec po drodze im było.
Inne pomniejsze powody, tak po prostu, pominę.

Gdy tylko poczułam, że mogę minimalnie cokolwiek przytrzymać, umocniłam bandażem rękę i zabrałam się do wykończenia robótki.
Myślę, że osoba, która ją otrzyma w podarunku, będzie zadowolona.

Oto efekt końcowy.