poniedziałek, 25 lutego 2008

Smak bigosu...

"(...)
W kociołkach bigos grzano; w słowach wydać trudno
Bigosu smak przedziwny, kolor i woń cudną;
(...) 
Bierze się doń siekana, kwaszona kapusta,
Która, wedle przysłowia, sama idzie w usta;
Zamknięta w kotle, łonem wilgotnem okrywa
Wyszukanego cząstki najlepsze mięsiwa;
I praży się, aż ogień wszystkie z niej wyciśnie
Soki żywne, aż z brzegów naczynia war pryśnie
I powietrze dokoła zionie aromatem. (...)"

Adam Mickiewicz: "Pan Tadeusz"

Czytając te słowa, czuje się w powietrzu zapach, a w ustach smak bigosu.

Dobrze jest mieć w zamrażarce coś, co po rozmrożeniu jest gotowe do spożycia, a do takich potraw bigos niewątpliwie należy.
Fajnie jest zabrać bigos na zimowy kulig, aby w czasie postoju rozgrzać go w kociołku nad ogniskiem i posilić się.
Bardzo lubimy od czasu do czasu zaserwować sobie bigosowy obiad.

Ponieważ z wykonaniem bigosu trochę zabawy, więc robię duży gar tego specjału, a po ostudzeniu i podzieleniu na paczuszki, wrzucam do zamrażarki by w odpowiednim czasie z niej podbierać.

Zwykle bigosuję dwa razy w ciągu zimy, bo w tym czasie są najlepsze kiszonki.
Pierwszy raz przygotowuję bigos na początku grudnia, a drugi przy końcu stycznia lub na początku lutego - to jest uzależnione od szybkości znikania paczuszek z tej zimnej skrzynki.
W tym roku terminy nieco mi się przesunęły dopiero teraz wyszła mi ostatnia zamrożona porcja.
Wykorzystując fakt, że w sklepie jeszcze jest dostępna smakowita, kiszona kapusta, przygotowałam kolejny zastrzyk do zamrożenia.

Bigos przygotowuję według tego, co zaobserwowałam przesiadując w kuchni u Babci.
Bardzo lubiłam patrzeć jak krząta się i gotuje dla nas smakowitości.
Teraz niektóre potrawy kombinuję tak, aby uzyskać smak z tamtych lat.
Musiałam trochę zmodyfikować babciny przepis, ponieważ przy dużej rodzinie zawsze są jakieś mięsiwa z poprzedniego dnia, zaś w moim przypadku porcje obiadowe są dostosowane do potrzeb.
Dlatego też specjalnie kupuję różne wędzonki tylko wieprzowe, bo wołowiny od dawna nie stosuję w mojej kuchni. Kupuję też różne rodzaje kiełbasy.

Do podsmażania stosuję wyłącznie smalec, bo inny tłuszcz bardzo zmienia smak bigosu.

Jako ciekawostkę powiem, że większość staropolskich receptur podaje smalec, jako składnik bigosu.

Trochę rozpisałam się, ale teraz do rzeczy, czyli do przepisu.
Bigos staropolski - babciny
(w moim wydaniu)


Składniki:
- 1/2 kg kapusty kiszonej,
- 1/2 kapusty słodkiej,
- 1-2 cebule,
- kilka suszonych śliwek,
- 1-2 łyżki powideł śliwkowych,
- kilka suszonych grzybów lub kostka bulionu grzybowego,
- 2 łyżki smalcu,
- 1-2 łyżki przecieru pomidorowego,
- sól,
- pieprz mielony,
- 2 listki laurowe,
- po kilka ziaren pieprzu, ziela angielskiego i jałowca,
- łyżeczka kminku (w ziarenkach),
- pół szklanki wina czerwonego (wytrawnego)
- wędzone mięso wieprzowe (różne),
- wędzony boczek,
- kiełbasa (różne rodzaje, ale wśród nich obowiązkowo stosuję jałowcową i piwną).

Wykonanie:
Najpierw osobno gotuję kapustę kiszoną i słod­ką (poszatkowaną nie za drobno i nie za grubo).
Kiszoną duszę z cebulą pokrojoną w piórka i ze­szkloną na smalcu. Do tej kapusty dodaję su­szone śliwki oraz powidła śliwkowe.
Natomiast kapustę słodką duszę z suszonymi grzybami zalanymi wcześniej wrzątkiem, aby nieco zmiękły.
Do niej dodaję listki laurowe, ziele angielskie, pieprz ziarnisty i kminek.
Tłuszczu nie dodaję ani grama.
Po około 1,5 godz. osobnego gotowania, łączę obie kapusty i dodaję obsmażone na smalcu, pokrojone w małe kostki wędzone mięska i boczek.
Dopie­ro teraz doprawiam pieprzem mielonym i solą oraz dodaję przecier pomidorowy .
Przecier trzeba dodawać ostrożnie, aby nie było zbyt pomidorowo.
Na koniec daję kiełbasę, którą również kroję w kostkę i podsmażam.
Kiedy wszystkie składniki są już razem, dodaję połowę wina, zaś resztę dolewam na około 10 minut przed zakończeniem gotowania

Smacznego!!!

niedziela, 17 lutego 2008

Kwiatki, muszki i walka

Miałam zamiar napisać o czymś innym, ale nadal męczy mnie wczorajszy dzień.

Całą sobotę spędziłam na przesadzaniu kwiatów - dlaczego?

Od kilku dni obserwowałam pojawiające się tu i ówdzie malutkie muszki.
Przyjrzałam się im i zaobserwowałam, że kręcą się koło moich kwiatów doniczkowych, a ich skupiska są w dolnych rejonach - przy i na ziemi.
Najwięcej ich było przy dracenach, szeflerze, palmie i paprotkach, które są w okolicy dracen.
Dotychczas takich sensacji nie miałam.
Zaczęłam kojarzyć, że ostatnio sadzone były właśnie draceny i chyba musiało być coś "nie tak" z użytą ziemią.

Decyzja została podjęta - przesadzamy wszystkie kwiaty.
Mąż dzielnie mi pomagał i gdyby nie On, pewnie sadziłabym do rana.
Każdy kwiat pozbawiony był całej ziemi, a każda doniczka umyta.
Dziś do południa chodziłam od kwiatka do kwiatka i zaglądałam, czy nie pojawiły się tam muszki.
Na pewno kilka gdzieś siedziało po tym, jak z pokoju zabrałam wszystkie kwiaty celem wymiany ziemi.
Faktycznie kilka się kręciło, ale te zauważone już nie fruwają.

Będę nadal obserwować kwiaty, ale szukam teraz sposobu na zastosowanie jakiegoś środka, nieszkodliwego dla nas i naszej suni.
Chodzi mi o coś, czym mogę spryskać ziemię - tak profilaktycznie.
Najgorsze, że na dworze jest zimno, a ja nie mam możliwości wyniesienia kwiatów np. do piwnicy i tam spryskania ich czymś konkretnym.

Aby nie kończyć notki w smętnym nastroju, pochwalę się  moim storczykiem.
Zastosowałam się do zalecenia pewnej pani z kwiaciarni i po kwitnieniu ucięłam łodygę u nasady.
To było trzy lata temu.
Od tego czasu urosło kilka liści, a ja już prawie straciłam nadzieję, że kiedykolwiek zobaczę kwiaty.
Po tych trzech latach oczom moim ukazało się coś, co nie było srebrnym korzeniem.
To, co widać na zdjęciu to dwutygodniowy efekt wzrostu łodyżki.


Teraz będę czekać na pierwsze kwiatki.

czwartek, 14 lutego 2008

Serduszkowo - kolorowo

Jak już zacznę robić jakieś drobiazgi, to zwykle narobię tego stertę.
Tak też było z serduszkami - w chwilach odpoczynku od robótek na drutach, śmignęłam jedno lub dwa maleństwa.
Serduszka mieszczą się w kwadracie 7 x 7 cm.
Na zdjęciu jest jedna któraś tam część wykonanych serduszek.

Serduszka robiłam z metalizowanych oraz cieniowanych nici, stąd serduszka czerwone, czerwono-złote, żółto-złote, biało-złote oraz marmurkowe.
Teraz będą czekać na różne zastosowania - zawsze jakiś pomysł wpadnie mi do głowy.

Zrobiłam jeszcze kilka zakładek marmurkowych (dwie są na zdjęciach) i te także "poszły" w świat.



Wszystkim kochającym, kochanym i zakochanym,
życzę miłości, Miłości i... MIŁOŚCI.
Zaś wszystkim, do których strzała AMORKA
jeszcze leci - 
życzę,
aby dotarła do Nich dziś lub w najbliższym czasie.

poniedziałek, 11 lutego 2008

Temat serduszkowy

Jestem tak zakręcona wykonywaniem serwety na drutach, że mało mam czasu na wykonywanie innych robótek.

Jednak ta absorbująca i wymagająca ogromnej uwagi praca, wymaga chwilowego odpoczynku.
W ramach tego właśnie odpoczynku robię szydełkowe drobiazgi.

Ponieważ teraz wszędzie widać dużo czerwonego koloru w kształcie serduszek, postanowiłam także zrobić coś w tym temacie.

Doszłam do wniosku, że zakładek nigdy dość - przydadzą się w domu, a od czasu do czasu można komuś zrobić prezencik-niespodziankę.

Wykonałam dwie zakładeczki - jedna jest w kształcie serduszka, a druga z serduszkiem.



Prawdopodobnie takich samych zakładek zrobię kilka.
Kopie będą czekać na okazję, aby trafić do kogoś miłego.