czwartek, 27 października 2011

Delfinki - odsłona 14 - po miesiącu

Miesiąc temu minęłam półmetek wyszywania delfinków.
Od tego czasu zrobiłam kilka innych rzeczy i delfinki chcąc nie chcąc musiały podzielić się z nimi swoim czasem :)


Kilka dni temu obrazka był o tyle więcej ile widać na fotce, ale dziś już ciut przybyło :)

piątek, 21 października 2011

Sal 2011 - część 3

Parę dni nie wyszywałam, no może niewiele w delfinkach.
Gdy zobaczyłam, ile niektóre "Salówki" już wyszyły, zrobiło mi się trochę dziwnie, więc postanowiłam, że w miarę możliwości ustalę pewne zasady.
Jeden dzień około 1-1,5 godz. na delfinki (tylko przy dziennym świetle), a kolejny dzień tyleż czasu na obrazek sal-owy.

Dziś z sal-owego obrazka, domek prawie gotowy.
Prawie, bo jeszcze trzy okienka i konturowanie - myślę, że da się zrobić w następnym dniu sal-owym :))

Dziś mam tyle:

Początkowo planowałam wyszyć go kolorem purpurowym - na fotce mulinka na wierzchu, jednak po namyśle, zaczęłam wyszywanie kolorem białym.


Ten purpurowy kolor jednak nie chciał odpuścić i kręcił się po mojej głowie.
Myślałam, myślałam i wymyśliłam - zastosuję 4 kolory: biały, purpurowy i dwa pośrednie :)))
Sama jestem ciekawa efektu :)))

środa, 19 października 2011

Przerywnik - szydełkowy

Na chwilę uciekłam od krzyżyków i drutów, a chwyciłam za szydełko i zrobiłam słonecznik, by przedłużyć wspomnienie ciepłego przełomu lata i jesieni.

Słonecznik, a w zasadzie jego elementy są zrobione i teraz poczekają (jak kilka innych rzeczy) na wykończenie.

Mam tylko nadzieję, że za wykończanie oczekujących robótek będę mogła zabrać się w najbliższych dniach :)

czwartek, 13 października 2011

Sal 2011 - część 2 i tajemnicze pytanie

Kilka dni temu, gdy przygotowywałam się do rozpoczęcia zabawy Sal 2011 i wydrukowałam schemat Lili Soleil, usłyszałam tajemnicze pytanie.

Ktosiu przyglądał się bacznie temu, co robię, a gdy zobaczył wydrukowane cztery części schematu (każda część powiększona do rozmiaru kartki A4), plus piątą kartkę środkowego elementu schematu (domku), zadał mi pytanie, jakiego nigdy nie zadawał, a zawsze widział, jakie obrazki wyszywam.
Później stwierdził, że ma coś do zrobienia w piwnicy (tam ma swój warsztacik) i zniknął na dłuższą chwilę.
Po tym czasie przyszedł i z uśmiechem wręczył mi duży, prostokątny tamborek.

Przypomniało Mu się, że po zrobieniu mniejszych, kwadratowych tamborków został jeszcze spory kawałek rurki i tak sobie wykombinował, że nie będę musiała przekładać małego tamborka i nie będę też zagniatać materiału.

Mąż często wspiera mnie w moim hobby, a nawet podsuwa pomysły - Kochany jest :)

Tamborek jest trochę duży i powinien stać na statywie, ale spróbuję na nim popracować bez statywu, bo takowego nie mam.
Zaciski pożyczyłam (na chwilę) od delfinków - Ktosiu obiecał dorobić (w krótkim czasie) zaciski odpowiednio dłuższe.

Zrobiłam próbę.
Niewiele wyszyłam z braku czasu, ale widzę, że tamborek będzie bardzo przydatny do wyszycia tego obrazka :)))

Teraz mam możliwość kombinacji różnej wielkości tamborków, w zależności od potrzeby :))

poniedziałek, 10 października 2011

Sal 2011 - część 1

Gdy Aploch ogłosiła pomysł na Świąteczny Sal, zapisałam się mając na myśli wyszywanie kalendarza adwentowego.
Pojawiło się 10 propozycji, z których w ramach głosowania, uczestniczki wybrały dwa schematy.
Z tych dwóch, każda uczestniczka wybiera jeden, który wyszyje w ramach zabawy Sal 2011.

Ja wybrałam schemat Lili Soleil i chwilowo przestałam myśleć o kalendarzu, bo czeka mnie wykonanie kilkunastu kartek świątecznych - jeszcze nie wiem, jaką techniką.

Cały weekend myślałam o kolorach.
Dziś pojechałam do ulubionej pasmanterii i kupiłam kanwę DMC (1 m) w kolorze lnu i białą mulinę - Ariadnę.
Straciłam majątek, ale będę miała resztę kanwy na inne obrazki :)

Naliczyłam się kanwowych oczek w jedną i w drugą stronę, aż w końcu zrezygnowałam z rozpoczynania pracy od krzyżykowej ramki.


Właśnie postawiłam pierwsze krzyżyki - zaczęłam wyszywanie od środka :)

Jestem u siebie - w końcu

Uff...
Trochę to trwało, zanim wybudowali, wykończyli (mnie prawie też), zanim się przeprowadziłam, poustawiałam i poukładałam, zanim wszystkie papierowe sprawy uregulowałam...
Mimo, że jakiś czas jestem w nowym miejscu, to dopiero teraz mogę głęboko odetchnąć - jestem u siebie  juupiii :)))
Dziś zaczęli grzać :)))

Przez ostatni rok zaniedbałam wiele spraw, a między innymi kontakty między blogowe, korespondencję, ogródek i robótki  - jest mi przykro z tego powodu.
Choć starałam się robić drobne postępy w każdym zagadnieniu, to jednak czuję niedosyt tego wszystkiego, do czego przywykłam przez poprzednie lata.
Ten rok sprawił, że na wiele rzeczy spojrzałam z innej strony i być może zmienię nieco sposób prowadzenia moich blogów, ale nie zarzekam się, że na pewno.

Od niedawna działa też mój nowy adres (kilka osób go zna), na który przyszła parę dni temu bardzo sympatyczna przesyłka.

Z puchatej koperty wyjęłam piękności, które wykonała Gaga1957.

Szydełkowa - czarna broszka z białą perłą.
Ależ namęczyłam się, by rozjaśnić fotkę na tyle, na ile to było możliwe - wiadomo, jak trudno fotografować czerń.
W rzeczywistości broszka jest koloru głębokiej czerni (z jedwabistym połyskiem) z perłowym koralem w środku.


Inne drobiazgi są w ciepłych kolorach - żółty (saszetka i zakładka falista) i brąz (zakładka prostokątna).


Gaga - prześlicznie dziękuję (buziaki) - sprawiłaś mi ogromną przyjemność.

piątek, 7 października 2011

Mysi balet jest w komplecie

Jak wcześniej pisałam, wszystkie myszki były wyszyte, ale dwóm brakowało trochę "życia" :)

Teraz te dwie dołączyły do koleżanek i wszystkie myszki - baletnice pięknie tańczą.

Solo


W duecie


W komplecie


Przy wyszywaniu konturów ostatnich myszek zauważyłam, że pominęłam przy poprzednich baletnicach kreski ruchu.
Szybciutko uzupełniłam ich brak i teraz wszystko gra, a myszki tańczą :)))

Pozostało tylko zagospodarowanie wyszywanek, ale widać, będą trzy rzeczy na 3, 2 i 2 myszki.
Chwilowo myszki poczekają na odpowiedni moment i odpowiednie dodatki do wykończenia :)

sobota, 1 października 2011

Bukiecik słoneczny

Miał być wpis robótkowy, ale nie mogłam się oprzeć...

Piękny, ciepły i słoneczny dzień złotej polskiej jesieni.
Babie lato fruwa wszędzie, gdzie go nie proszą.
Połyskują w słońcu nitki babiego lata, oplatające przekwitnięte mimozy.

Będąc na spacerze z pieskiem, podziwiałam te widoki, a także żółciutkie, polne słoneczniczki i nie mogłam się oprzeć, by nie zerwać kilku gałązek do wazonu.
Słonecznie zrobiło się również w domu i chciałoby się powiedzieć: chwilo trwaj...

Bukiecik mały, to i wazonik mały.
Bukiecik prezentuje się na purpurowej części ściany :)


Po południu byliśmy w ogródku, ale nie żeby posiedzieć, bo na to nie było czasu, a jest jeszcze sporo do uporządkowania przed sezonem zimowym.
Mam nadzieję, że zdążymy przygotować działkę do odpoczynku.