Gdy człowieka położy do łóżka dziwne
przeziębiońsko, które nie pozwala nic robić, ani czytać
przez kapiący nos i płaczące oczy, to człowiek ma sporo czasu na myślenie
(gdy nie ma temperatury) i niekiedy coś wymyśli.
Po napisaniu ostatniej notki o delfinkach rozłożyło mnie przeziębienie i to po
upalnym dniu.
Chyba wiem, jak do tego przeziębienia doszło - sama sobie zafundowałam, ale to
już przechodzi do historii, a za kilka dni będzie prehistorią :)
Dwa, trzy dni temu próbowałam odwiedzać blogi, ale przez łzy nie dało się
czytać, więc tylko zajrzałam i dałam sobie spokój.
Dziś, gdy mogę już patrzeć na monitor - komputera też, zajrzałam tu i tam.
Ucieszyłam się na post w Świątecznym SAL-u, bo właśnie myślałam, by zacząć
przygotowywać robótkę świąteczną.
Wiem, że mam jeszcze parę :)))))) rzeczy do skończenia, ale one są do
skończenia!
A mnie już ciągnie do czegoś nowego :))
Delfinki są w toku i choć chciałabym je już skończyć, to jednak takie codzienne
siedzenie nad nimi mogłoby sprawić, że przestaną mi się podobać, a tego bym nie
chciała.
Jeśli dotychczas nie zaszkodziła im mała odskocznia, to na pewno
teraz też nie zaszkodzi :)
Jedną z takich odskoczni był hafcik nie wymagający zmiany kolorów.
Zamierzałam wyszyć ten obrazek już dawno, ale jak zawsze wszystko ma swój czas
i miejsce.
Miejsce dla obrazka już jest przeznaczone, ale jeszcze muszę znaleźć
odpowiednią ramkę, no i wyprać i przygotować wyszywankę do oprawienia.
Obrazek
zobaczyłam na jakiejś stronie, ale szukałam (już nie
pamiętam gdzie) i znalazłam schemat mało czytelny.
Wielkość obrazka i tak była dla moich potrzeb za duża - w oryginale jest w
prostokącie na około 150 x 100 krzyżyków.
Schemat został pomniejszony przy pomocy programu do generowania obrazków na
schematy i mój obrazek mieści się w prostokącie 100 x 65
krzyżyków - prawie nie różni się od oryginału
Wyszło mi coś takiego :)
Jestem zadowolona z efektu :)
Miejscami widać jasność między krzyżykami, ale po praniu to zniknie.
Moje robótki - blog o wyszywaniu, szydełkowaniu, papierowej wiklinie, kartkach okolicznościowych oraz o ogródku i urokach natury.
Takie były komentarze w poprzednim miejscu mojego blogowania:
OdpowiedzUsuńgaga1957
2011/08/31 23:00:57
Slicznie wyszlo to pomniejszenie. Przygodę z haftem zaczynalam od takich wlasnie jednokolorowych. Mają swój urok. Wiele takich trafilo do roznych domów. Juz jestem ciekawa co wybierzesz na tej Sal. No i ciesze sie że wracasz do zdrowia. Serdecznosci i buziaki.
-
hanula1950
2011/09/01 13:27:45
Smacznej kawuni. ja dopiero teraz będę pić.
-
aneladgam
2011/09/01 22:00:15
Ja już w żadne SAL-e bawić się chyba nie zdecyduję, nie wyrabiam w czasie :(
-
splocik
2011/09/02 20:47:17
Gaga1957 - dziękuję :) Ja zaczynałam od haftu płaskiego, a pierwsze krzyżykowe hafciki były małe i kolorowe. Do zdrowia wracam powoli, bo już leżeć mi się nie chce, więc łażę, a to nie sprzyja szybkiemu wydobrzeniu.
Hanula1950 - kawkę to ja piję raniutko, po śniadaniu i po południu, około podwieczorku. Kawusią nazwałam obrazek.
Aneladgam - właśnie SAL jest o tyle lepszy, że nie musisz zdążać i nie ważne jest, czy skończysz na czas, ale ważna jest sama zabawa. Wymianki najbardziej wymagają terminowości i tego, czego ostatnio mi brak :)
Pozdrawiam ciepło.
-
aneladgam
2011/09/08 22:36:45
Może i masz trochę racji. Ale mi jest tak głupio, że ani myszek nie zaczęłam, ani nie ukończyłam zeszłorocznej anielicy :( Mam dość.
-
splocik
2011/09/08 23:00:53
Aneladgam - eeeeee :) Nie mów tak :) Niech Ci nie będzie głupio, bo nikt nie pogania, nikt nie rozlicza - po prostu zabawa... A czasami są sprawy ważne, które burzą cały porządek życia. Anielicę skończysz, a myszki (?) - jak przyjdzie ochota i czas będziesz miała, to też u Ciebie zatańczą :)
Pozdrawiam ciepło.